Pokazywanie postów oznaczonych etykietą psychologia. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą psychologia. Pokaż wszystkie posty

piątek, 5 lipca 2019

Wypalenie rodzicielskie.



Dużo mówi się wypaleniu zawodowym. Światowa Organizacja Zdrowia uwzględniła je w Międzynarodowej Identyfikacji Chorób (ICD), która zacznie obowiązywać w 2022 roku. O wypaleniu zawodowym wiemy od lat, przeprowadzono wiele badań potwierdzających skalę jego występowania.
Ja dzisiaj chcę napisać nie o wypaleniu zawodowym, ale o wypaleniu rodzicielskim – bo być może nie wiecie, ale występuje ono stosunkowo często (może dotyczyć od 2 do 12% populacji) Rodzicie wielokrotnie doświadczają wypalenia, jednak nie zawsze zdają sobie z tego sprawę, a co za tym idzie, nie są w stanie uchronić się przed jego ponownym wystąpieniem.
Wypalenie jest jedną z największych i najpoważniejszych przeszkód, która stoi przed rodzicami, a zwłaszcza przed matkami, które opiekę po urodzeniu dziecka pełnią przez 24 godziny. Pokonanie i zapobieganie wystąpienia wypalenia, determinuje osiągnięcie sukcesu rodzicielskiego i satysfakcji z bycia rodzicem. Jeśli jednak zdarzy się tak, że się mu poddamy, staniemy się jego ofiarami, będziemy mieć problem z wydostania się z  tej pułapki - życie nasze i naszej rodziny może być bardzo ciężkie.

CZYM JEST WYPALENIE RODZICIELSKIE?

Gdy dowiadujemy się o tym, że zostaniemy rodzicami mamy same miłe myśli w głowie. Oczyma wyobraźni widzimy słodkiego, roześmianego bobaska, czujemy ten charakterystyczny dzidziusiowi zapach, obiecujemy sobie, że będziemy mieć mnóstwo czasu na zabawę, nie zabraknie go również na domowe obowiązki, bo przecież „siedzenie” w domu to czysta przyjemność. Rzeczywistość dość szybko weryfikuje nasze oczekiwania. I bywa przy tym brutalna, bo codzienność okazuje się czasami trudna, ciężka, samotna, smutna i wysysająca wszelkie pokłady energii.
Wypalenie rodzicielskie jest stanem, w którym zaczynamy czuć się przytłoczeni, brakuje nam zasobów aby sprostać kolejnym żądaniom, które wymagają naszego zaangażowania, czasu, całej naszej obecności – psychicznej, fizycznej i emocjonalnej. Towarzyszy mu nieefektywność, wyczerpanie psychofizyczne, problemy emocjonalne. Relacja rodzic – dziecko dość długo jest relacją jednostronną i opiera się ona na tym, że jesteśmy ciągle w roli osoby dającej – nie otrzymującej nic w zamian. Jest to bardzo przeciążające, trudne i wyczerpujące. Bo my również potrzebujemy by ktoś się nami zaopiekował. Uczucia, które towarzyszą osobom doświadczającym wypalenia nie są miłe – czują się przytłoczone, smutne, przygnębione, sfrustrowane, wyczerpane, zmęczone, reagują złością, mają problemy z łaknieniem (wzmożone lub obniżone), problemy ze snem (nadmierna senność lub trudności w zasypianiu), problemy z napędem i motywacją. Wpływa to negatywnie nie tylko na osobę doświadczającą trudności, ale również na całą rodzinę, na wzajemne relacje, życie zawodowe i towarzyskie.

PRZYCZYNY WYPALENIA

Aby móc znaleźć rozwiązanie problemu, w pierwszej kolejności należy zastanowić się co leży u jego źródła, a więc znaleźć przyczynę. A tych może być kilka:

 NIEZASPOKOJONE POTRZEBY

Gdy rozmawiamy o rodzicielstwie często przewijającym się słowem są potrzeby - zarówno rodzicielskie jak i dziecięce. Dzieci nie są w stanie samodzielnie zaspokajać swoich potrzeb, dlatego naszym zadaniem jest trafne rozpoznanie i ich zaspokojenie. Opiekunowie, którzy są wrażliwi na potrzeby dzieci, wychodzą im naprzeciw, starają się być w gotowości i nieustannie reagować na dziecięce sygnały – co bywa zadaniem trudnym i wyczerpującym - często zapominają o swoich własnych potrzebach. Z czasem staje się to przyczyną frustracji, rozdrażnienia, przygnębienia – w zależności od tego, która z potrzeb nie jest zaspokojona. Blog Ojciec w swojej książce pisze o zbiorniczku potrzeb, który ma każdy człowiek. Im zbiorniki są pełniejsze, tym jesteśmy szczęśliwsi i bardziej spełnieni, natomiast gdy widać w nich dno czujemy się źle. Najważniejsze i warte zapamiętania jest to, że kiedy „jedziemy” na oparach, wykorzystujemy rezerwy, jesteśmy zestresowani i źli to nie będziemy w stanie odpowiednio zaopiekować się dzieckiem i wyjść na przeciw jego potrzebom. Dbanie o siebie to nie egoizm! Jest ono niezbędne dla dobrego samopoczucia i szczęścia całej rodziny.

ZBYT DUŻE OBCIĄŻENIE

„Potrzebna cała wioska, by wychować jedno dziecko”.  Jednakże w naszej kulturze oczekuje się od kobiet, że wszystko będą robiły same. Słyszy się również głosy, że gdy kobieta prosi o pomoc to znaczy, że sobie nie radzi. Bojąc się negatywnej oceny, kobiety często zaciskają zęby i zmagają się z brakiem snu, omijaniem posiłków, obowiązkami domowymi, opieką nad dzieckiem. Bardzo łatwo w takiej sytuacji o wypalenie. Krzywdzący jest również obraz rodziny, w której to ojciec dawca chleba zarabia na rodzinę i na tym kończy się jego udział, natomiast mama „siedząca” w domu z dziećmi to wypoczywa na urlopie macierzyńskim. Do tego warto wspomnieć o tym, że mama „siedząca” w domu ma zadbać o to, by dom był zawsze wysprzątany, pranie zrobione na czas, w garnkach czekał gorący obiad, dzieci wybawione, zadowolone i zaopiekowane. Dobrze jeśli zrobi sobie przerwę w tym siedzeniu i wyjdzie z dzieckiem na spacer robiąc przy tym zakupy na kilka dni. Oczywiście warto pamiętać o tym, by była zadbana i uśmiechnięta. Wszak nie ma żadnych powodów by czuć się sfrustrowana, zmęczona, zaniedbana, samotna.
Oczywiście nie w każdej rodzinie tak jest. Prawdopodobnie w większości opieka rozkłada się na dwoje rodziców, zaangażowane są również babcie. Warto to wykorzystać i znaleźć przestrzeń dla siebie. Proszenie o pomoc to nie oznaka słabości, a dziecko do harmonijnego rozwoju potrzebuje również innych ludzi w otoczeniu.

  ZAMARTWIANIE SIĘ

Jako rodzicie mamy wiele potencjalnych powodów do zamartwiania się. Zanim urodzi się dziecko zastanawiamy się czy sprawdzimy się w roli matki, jaką powinniśmy być matką? Internet i ciocia dobra rada nie pomagają. Dochodzi do tego, że przestajemy ufać swojej intuicji i zaczynamy wprowadzać w życie szereg zasad, które nie koniecznie muszą sprawdzać się w naszej rodzinie. Bo to co sprawdza się u Kowalskiego, wcale nie musi odpowiadać Nowakowskiemu. Bo najlepsza strategia to taka, która służy danej rodzinie. Martwimy się o dziecko, martwimy się o relacje z mężem, martwimy się o to, że bałagan w mieszkaniu, martwimy się o to, że już nie schudniemy, martwimy się o szereg różnych rzeczy, a lęk który temu towarzyszy jest mniej lub bardziej nasilony. Matki spędzają całe dnie myśląc o swoim dziecku, nie przestają nawet gdy jest ono pod dobrą opieką babci czy niani. Z wiekiem lista zmartwień się wydłuża i to może być naprawdę wyczerpujące! Moim pacjentom w takiej sytuacji podsuwam pewne ćwiczenie zwane drzewem decyzyjności. Jak przestać się zamartwiać?


NIESPEŁNIONE OCZEKIWANIA

Dla matki każdy dzień jest dniem niespełnionych oczekiwań. Możesz zaplanować jedno, życie zweryfikuje Twoje plany. Frustrujące bywa to, gdy zaplanujesz, że tego dnia wysprzątasz cały dom, a Twoje dziecko ma dzisiaj gorszy dzień – nie chce spać, potrzebuje Ciebie i Twoich rąk. Zlew straszy, do podłogi w kuchni możesz się przykleić a i obiad się sam nie zrobi. Zaczynasz mieć poczucie utraty kontroli – to się zdarza i nie jest przyjemne.



JAK ‘’WALCZYĆ’’ Z WYPALENIEM
ZADBAJ O SIEBIE

Nie pozwól by prace domowe i inne sprawy do załatwienia pozbawiały Cie odpoczynku

Znajdź czas na relaks i odpoczynek

Nie bój się prosić o pomoc

Wykonuj ćwiczenia oddechowe i rozluźniające – zwłaszcza wtedy gdy czujesz, że Twoje ciało jest spięte

Pij dużo wody

Zacznij się zdrowo i regularnie odżywiać

Dowiedz się dlaczego opieka nad dzieckiem nie sprawia Ci przyjemności

Wsłuchaj się w swoje ciało

Aby uwolnić się od zmartwień rozmawiaj z doświadczonymi mamami

Otocz się przyjaciółmi, którzy dadzą Ci wsparcie

Nie porównuj siebie z innymi mamami a swoich dzieci z innymi dziećmi

Nie oceniaj siebie przez pryzmat innych mam

Nie oceniaj innych

JAK ZATROSZCZYĆ SIĘ O SIEBIE?

Stwórz listę pomysłów, które pozwolą Ci zatroszczyć się o siebie. Matki, które przez całe dnie skupione są na tym, by opiekować się dzieckiem nie potrafią pomyśleć chociażby o jednej rzeczy, którą w ciągu dnia mogłyby zrobić dla siebie. Brakuje tego kogoś, kto mógłby zatroszczyć się o nią. Czasami głośno o tym mówią, krzyczą i wołają o pomoc, która jednak nie nadchodzi…wynika to główne z braku zrozumienia i przekonania, że podczas tego „siedzenia” w domu to na pewno ma czas dla siebie, na swoje przyjemności czy też odpoczynek. Każda mama potrzebować będzie czegoś innego, jednak warto pamiętać o tym, by codziennie dolewać benzyny do emocjonalnego baku.  Nie pozwól by Twoje zasoby całkowicie się wyczerpały. Bardzo ważne jest znalezienie tej przestrzeni tylko dla siebie. Nikt Wam nie powie jak to zrobić, musicie sami znaleźć sposób, ale jedno jest pewne – nie bójcie się prosić o pomoc i mówić o Waszych potrzebach. Sprawienie sobie przyjemności poprzez troskę o siebie jest również jednym z najważniejszych sposobów na zamartwianie się. Musisz wziąć odpowiedzialność za swoje życie i zrozumieć, że jedyną osobą która może Cię uszczęśliwić jesteś Ty sama. Otaczaj się pozytywnymi ludźmi, którzy dadzą Ci wsparcie,  zapraszaj do swojego życia tych, na których wiesz, że będziesz mogła liczyć. Oszczędź sobie niekorzystnie wpływających na Ciebie relacji, odetnij się od osób, które Cię irytują, denerwują, ich sposób bycia sprawia, że robi Ci się nie dobrze, nie podtrzymuj relacji, które Ci szkodzą.


JAK NIE DOPUŚCIĆ DO WYPALENIA

Codziennie rano rób plan dnia w którym uwzględnisz małe przyjemności. Zapisuj w nim aktywności, które sprawią, że poczujesz się lepiej, które przyniosą Ci spokój. Ważne jest również nazwanie niespełnionych oczekiwań i zaakceptowanie takiej sytuacji. Tylko w ten sposób będziesz w stanie się ich pozbyć. Żal nie jest zdrowym uczuciem, a rozpamiętywanie i zamartwianie nie są służącą Ci strategią. Aby całkowicie uniknąć wypalenia musisz być gotowa na wprowadzenie zmian w swoim życiu. Poza planowaniem i wsparciem społecznym ważna jest również zmiana myślenia. Pamiętaj, że dbanie o siebie to nie egoizm – to inwestycja w fizyczny i emocjonalny rozwój dziecka. Nie bez powodu mówi się, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Głośno mów o swoich uczuciach i potrzebach, nie możesz zakładać, że ktoś wie jak się czujesz. Wiele problemów można by rozwiązać szybciej, gdyby ludzie ze sobą rozmawiali. Tłumienie w sobie trudnych emocji takich jak złość, smutek i żal nie sprawią, że problem zniknie. Emocje te wyjdą na wierzch – prędzej czy później.

Co dzisiaj zrobisz dla siebie?

Jestem na Instagramie 


źródło: Księga wymagającego dziecka, William Sears, Martha Sears

niedziela, 14 stycznia 2018

Psychodietetyk - czyli kto to właściwe jest?

Nie jedna z nas była kiedyś ''na diecie''. Szukała pomocy u dietetyka, który rozpisał zbilansowaną dietę. Szukała pomocy w sieci, stosując przeróżne diety polecane na forach internetowych. Szukała pomocy wśród koleżanek, które chwaliły się swoją szybką redukcją po stosowaniu diety białkowej/niskowęglowodanowej/kopenhaskiej/paleo/warzywno-owocowej itd. 

Jednym udaję się osiągnąć wymarzoną sylwetkę, poprawić jakość ciała i utrzymać zdrowie na wysokim poziomie. Jednak jest taka grupa ludzi - z obserwacji wynika, że coraz większa (co ma związek z szeregiem czynników - między innymi z tego, że dzisiejsze społeczeństwo nastawione jest na konsumpcjonizm, życie w trybie fast -  szybka gratyfikacja, szybkie osiąganie celu, szybkie jedzenie, szybki seks, a także na kult ciała), która nie jest w stanie poradzić sobie czy to z dietą ułożoną przez dietetyka, czy też wytrwać w postanowieniu wprowadzenia zdrowych nawyków żywieniowych. I w tym miejscu pomocny może okazać się psychodietetyk.


PSYCHODIETETYK - CZYLI KTO TO TAKI?


Pychodietetyka jest nową, bardzo młodą i przez to małą znaną dziedziną. Jest to nic innego jak psychologia odżywiania się, przy czym warto pamiętać, że psychodietetyk nie musi być psychologiem. Psychodietetyk to osoba, która znając psychologiczne mechanizmy funkcjonowania człowieka jest w stanie ocenić trudności w zakresie odżywiania, określić sposób odżywiania czy nawyki żywieniowe. Jest także w stanie wychwycić czynniki będące przyczyną problemów w wprowadzeniu zmiany, czy też chorób natury psychologicznej, związanej z szeroko pojętym odżywianiem się. Psychodietetyk nie tylko pomoże w zdiagnozowaniu problemu, ale ten mający doświadczenie w praktyce psychologicznej jest w pełni przygotowaną osobą do poprowadzenia terapii. Psychodietetyk stara się zarówno leczyć problem będący przyczyną bądź też konsekwencją błędnym nawyków żywieniowych (niska samoocena, niskie poczucie własnej wartości, zaburzenia percepcji ciała, zaburzenia odżywiania - anoreksja, bulimia, kompulsywne objadanie się, depresja, zaburzenia lękowe, nieprzystosowawcze formy radzenia sobie z sytuacją stresową).


KTO POWINIEN UDAĆ SIĘ DO PSYCHODIETETYKA?

1.Osoby mające problemy z redukcją błędnych nawyków żywieniowych
2.Osoby mające problem z wprowadzeniem zdrowych nawyków żywieniowych.
3.Osoby stosujące liczne diety, które nie przynoszą zadowalających efektów.
4.Osoby potrzebujące wsparcia i motywacji na drodze zmian nawyków żywieniowych.
5.Osoby, które zauważają, że ich problemy emocjonalne ściśle związane są ze sposobem odżywiania się.
6.Osoby cierpiące na zaburzenia odżywiania się.
7.Osoby chorobliwie zafiksowane na wyglądzie ciała (ortoreksja)
8.Osoby, które są w stanie wychwycić destruktywne automatyczne myśli związane z odżywaniem się.
9 Osoby odczuwające smutek, przygnębienie i silne niezadowolenie ze  swojego wyglądu.
10.Osoby pragnące wypracować akceptację dla swojego ciała.
11.Osoby, które chcą poznać ukryte mechanizmy/przyczyny/ otyłości/nadwagi.
12.Osoby potrzebujące terapii, gdy problemy związane z jedzeniem są objawem poważniejszych problemów natury psychicznej.
13.Osoby które chciałyby zadbać o swoje odżywianie się.
14. Rodzice mający problem z nawykami żywieniowymi swoich dzieci

NA CZYM POLEGA PRACA PSYCHODIETETYKA?

Psychodietetyk przede wszystkim pomaga poprzez rozmowę - zadaje pytania, słucha, pozwala na opisanie najważniejszych trudności, problemów. Psychodietetyk nie jest osobą, która da Ci gotową listę zadań co zrobić by osiągnąć zamierzony cel, nie przepiszę też recepty, która w kilka dni wyleczy Cię z Twoich problemów. Razem współpracujecie nad zmianą, która odbywa się w Tobie. Psychodietetyk będzie pokazywał Ci Twoje nieprzystosowawcze myśli, mające wpływ na zachowanie i samopoczucie. Pomoże Ci zweryfikować ich słuszność - czyli pomóc zmienić te nieprzystosowawcze a co za tym idzie również Twój sposób myślenia. Będzie Cię zarówno edukował jak i motywował na drodze do zmiany. Motywacja jest kluczową techniką, motywacja wewnętrzna pacjenta to klucz do sukcesu, jednak nie tak łatwo ją wypracować. Prawdą jest, że wszystko zaczyna się w głowie - a wpływ psychiki na ciało to już nie fikcja, to fakt. Techniki pracy z pacjentem zależą od głównego problemu, mogą one ulegać modyfikacji w trakcie trwania spotkań.



JAK PRZYGOTOWAĆ SIĘ DO WIZYTY?

Tak na prawdę nie musisz przygotowywać się w żaden konkretny sposób. Jeśli wybierasz się do psychodietetyka warto byś wykluczył problemy zdrowotne, wykonaj podstawowe badania. Na pierwszej wizycie dostaniesz do wypełnienia ankietę, psychodietetyk przeprowadzi z Tobą wywiad, opowiesz o swoich problemach. Wspólnie będziecie dochodzić do znalezienia skutecznych sposobów rozwiązania problemu.


Obecnie nie prowadzę prywatnej praktyki w zakresie profesjonalnej pomocy psychologicznej/psychodietetycznej. Póki co skupiam się na moim dziecku i rodzinie. Jednak w tym czasie nie próżnuję - wzbogacam swoją wiedzę poprzez zawodowe czasopisma dla psychologów i psychoterapeutów, czytam książki z zakresu terapii poznawczo-behawioralnej. Zdobywam wiedzę, którą w niedługim czasie zamierzam wykorzystać w trakcie kursów, szkoleń i staży i praktyki własnej.

Witajcie po dłuższej przerwie :)

Kama.

piątek, 22 września 2017

Instagramowowy serial o (udawanym) życiu? - zagrożenia współczesnego internetu, a zdrowie psychiczne.

Ponad miliard osób wchodzi codziennie na facebooka. Średnio statystyczny Kowalski spędza na portalu społecznościowym 45 minut. Aktualizacje aplikacji dają nowe możliwości, wciągając użytkownika jeszcze bardziej. Ale facebook to mało. Obecnie na fali jest Instagram - portal społecznościowy, na który użytkownik wrzuca zdjęcia, dodaje podpis, popularne hasztagi zwiększające prawdopodobieństwo odwiedzenia naszego profilu. Obserwatorzy mogą dać serduszko, zostawić komentarz, albo przejść wobec postu obojętnie nie wykazując żadnej aktywności. Z moich obserwacji wynika, że w Instagram ludzie dosłownie wsiąkają - organizując na koncie swoje życie. To co się teraz tam wyprawia sprawia, że niejednokrotnie wywalam oczy jak żaba jaja.

Pominę to, że Insta stał się jednym wielkim bilboardem reklamowym - użytkownicy - ambasadorzy - żeby ładniej brzmiało - reklamują dosłownie wszystko. I nie chodzi o dyskretne lokowanie produktu, polecanie produktów związanych z działalnością - pisaniem bloga, prowadzeniem konta firmowego - bo to uważam za fajne- że ktoś kto zna się na temacie, w natłoku dobrodziejstwa wyprodukowanego przez ludzi jest w stanie przesiać to co warte polecenia i podpowiedzieć, wskazać drogę, wybierać produkty po prostu dobre. I zaraz będzie, że mam bóldupy - nie mam, bo oferty współpracy dostaję, czasami nawet przyjmuję - jeśli czuję, że mają sens. Nie zazdroszczę kolejnego naturalnego kremu, roweru dla dziecka, który za chwil kilka wystawiany jest na grupie fejsbukowej czy zegarka. Chodzi o zaakcentowanie pewnego trendu - konta na instagramie kiedyś przedstawiały człowieka. Człowieka w jego pełnej okazałości, jego osobowość, pasje, codzienności, przyjemności, takie łapanie chwil i uwiecznianie ich na zdjęciu. Teraz wszędzie widzimy rzeczy, rzeczy, rzeczy a jak człowieka to koniecznie zretuszowanego. Zgoda - po to mamy filtry - sama z nich korzystam, faktycznie poprawiają to, co wydawałoby się nie możliwe do poprawienia ;) Skóra staje się promienna, nabiera blasku, twarz wygładzona, taka wypoczęta i świeża - fajnie ;D Chcę byście zrozumieli, że nie oceniam niczyjego zachowania, motywacji, pomysłu na życie. Ale powiedźcie mi jaki sens ma powiększanie biustu,ust czy pośladków? Po co dorysowywać sobie włosy (bo doczepy to za mało), wydłużać nogi itd?  To ja Wam powiem - by być postrzeganym za osobę idealną. Chyba nikogo nie zaskoczyłam. Dodane zdjęcie ma być perfekcyjne, światło idealnie ustawione, gadżety w tle poukładane. Po co ludzie to robią? I tutaj, w tym właśnie momencie - tandam tandam wchodzimy w tematy psychologiczne. Wiele ludzi nie jest świadomym tego, jak Instagram oddziałuje na psychikę ludzką i korzysta z niego bez głębszej refleksji.

1. Ludzie budują swoją osobę w oparciu o opinie innych.

2. Ludzie uzależniają swoją samoocenę i samopoczucie od ilości lajków pod zdjęciem. Zależność od cudzej akceptacji jest zabójstwem dla poczucia własnej wartości, błędne koło. 

3. Ludzie poprzez Instagram, próbują podnieść poczucie własnej wartości. Aby zdobyć lajka, aprobatę kogoś fejmowego ludzie lgną i słodzą na potęgę. Idą jak owce za pasterzem - często nie rozumiejąc w jakim celu w ogóle idą i w jakim kierunku podążają. Ludzie lgną do tych, którzy oceniają ich przychylnie - ma to już wymiar społeczny. Ludzie stają się niewidomi w obliczu opinii innych - którzy mają odmienne wartości czy poglądy. Dobieranie nawet obserwatorów wygląda tak, że wybiera się takie osoby, które będą się bezkrytycznie zgadzać, słodzić, lajkować i zamykać w swojej bańce zajebistości. A kto nie pasuje ? BAN! BAN! BAN! Bo nie możesz się nie zgodzić, nie możesz napisać, że masz odmienny punkt widzenia, nie możesz napisać czegoś o sobie, od siebie - bo dyskusja czasami może być trudna i przerażająca - no to BAN :D O czym to świaczy? POMYŚL ;)

4. Ludzie uciekają od niezadowalającej rzeczywistości i kreują siebie na obraz tego kim chcieliby być. Dla wielu ludzi instagramowa rzeczywistość jest ważniejsza od tej,w której codziennie są, funkcjonują - lepiej lub gorzej. To na instagramie toczy się ich życie, tam są koledzy i przyjaciele, tam są emocje, kłótnie, ploteczki, ciekawe i mniej ciekawe informacje.

5. Ludzie uciekają w socialmedia od codziennych problemów, nie mając świadomości tego, jak bardzo negatywnie socialmedia wpływają na komunikację z drugim człowiekiem i życie w społeczeństwie

6. Rośnie pokolenie osób narcystycznych - które wrzucając milionowe selfie, dzieląc się swoimi trywialnymi, codziennymi doświadczeniami, potrzebują aprobaty innych, którą dostają w postaci serduszka czy też lajka. Badania pokazuję, że istnieje silna korelacja między ilością selfie a cechami osobowości narcystycznej u mężczyzn, u kobiet takich zależności nie odnotowano.

7. Na socialmediach każdy może napisać o sobie, to co chce - nie ważne, jak bardzo mija się to z prawdą. Jest to słowo pisane. Gdzieś w internecie. 

8Naukowcy z The Royal Society for Public Health i organizacja charytatywna Young Health Movement w Wielkiej Brytanii sprawdzili, który serwis społecznościowy ma najgorszy wpływ na zdrowie psychiczne młodych ludzi. Naukowcy za najbardziej szkodliwy serwis społecznościowy uznali Instagram. Ich zdaniem ci, którzy z niego korzystają, praktycznie nie śpią, bo są zajęci obserwowaniem nowych zdjęć znajomych.

9. Instagram jest źrodłem problemów psychicznych - depresji, zaburzeń lękowych, niskiej samooceny, niskiego poczucia własnej wartości na skutek ciągłego porównywania się z innymi ludźmi, którzy wiodą idealne-bajkowe życie. I właśnie ten punkt jest dla mnie najbardziej przerażający- jak instagram, może skrzywdzić zwykłego człowieka, gdy przyjdzie mu zmierzyć się z tym wszystkim, co dla niego wydaje się obce, dalekie, o czym może tylko pomarzyć. Niebezpieczne jest również to, że instagram zaczyna wypierać, zastępować kontakty w realu, zamiera sztuka konwersacji, w ogóle mam wrażenie, że myślenie jest sztuką zamierającą.

10. Instagram to zniekształcona forma rzeczywistości. Każdy oszukuje - mniej lub bardziej. Zanim krzykniesz, że to nie prawda, Ty jesteś w 100% sobą zastanów się, kiedy po raz ostatni dodałam filtr do zdjęcia? Na Instagramie większość pokazuje tylko pozytywne aspekty swojej osoby. To czego się wstydzimy, co stanowi nasze kompleksy - ukrywamy, retuszujemy, wycinamy, pomniejszamy. Dodane zdjęcie ma być perfekcyjne.Dodajemy filtry, odpowiednio edytujemy zdjęcie - tak na prawdę edytując własne ja. To co widzisz na instagramie - te ładne zdjęcia - to w większości fikcja. Jest to ważne dla uświadomienia - ludzie mają tendencję do porównywania się, do rywalizowania, do próbowania prześcignięcia kogoś - a gdy to się nie udaje - nie trudno o problemy psychiczne. 



Dla przykładu : nałożony jest "jedynie" filtr, rozjaśnienie zdjęcia, wzmocnienie kontrastu i wyostrzenie - wszystkie funkcje darmowe, dostępne dla każdego w podstawowej wersji aplikacji. To wyobraźcie sobie, jakie cuda mogą dziać się za pomocą photoshopa.





Czy każdy użytkownik instagrama ma problemy osobowościowe? No nie. Ktoś może wrzucić setne selfie, dlatego bo lubi to robić, a nie dlatego, że czuje wewnętrzny przymus zrobienia tego i napięcie temu towarzyszące. Mimo, że mam świadomość tych wszystkich mechanizmów, sama jestem człowiekiem i nie jestem w pełni na nie odporna. Media społecznościowe są dla ludzi, ale trzeba z nich nauczyć się korzystać mądrze.

I jeszcze jeden rodzaj zachowania, który zaobserwowałam - jedna, wielka fala hejtu. Polski internet jest przesiąknięty hejtem. Dziewczyny wyśmiewają, poniżają, ranią inne użytkowniczki, z radością publikując screeny rozmów na instastories, oceniają, krytykują, a gdy ktoś nie przyklaśnie, nie zgodzi się, wyrazi swoje zdanie - dostaje bana. Bo w internecie wszystko można - jak ktoś Ci nie pasuje, to nie musisz szukać sposobów na rozwiązanie konfliktu, zrozumienie drugiego człowieka itd - dajesz bana i po problemie. I później spotykamy upośledzone emocjonalnie i społeczenie jednostki, które nie potrafią się komunikować, szukać rozwiązań, naprawiać - zastanówcie się, czy socialmedia nie wpływają na Wasze relacje z innymi ludźmi, refleksja nad tym, może być ciekawym doświadczeniem. 

czwartek, 7 września 2017

Helpunku! Moje dziecko nie chce jeść.

Ratunku! Moje dziecko nie chce jeść!
Co mam zrobić? Próbuję wszelkich możliwych sposób a ono odmawia jedzenia?
Czy moje niemowlę cierpi na anoreksje albo bulimie niemowlęca? Odmawia jedzenia, a gdy jakimś cudem uda mi się zmusić je do jedzenia - wymiotuje. Co robić?
Moje dziecko tak ładnie jadlo, a po roku przestało. O co chodzi? 
Czy muszę iść do dietetyka z moim dzieckiem? Odmawia jedzenia warzyw!
Moje dziecko odrzuciło pierś, pewnie mam za mało pokarmu i się nie najadało. Jestem złą matką, co teraz?

(nie) Jedzenie dziecka jest jednym z najczęściej podejmowanych tematów przez mamy - zarówno na forach i grupach internetowych jak i w gabinetach lekarskich. Każda mama chciałaby aby jej dziecko było zdrowe, dużo i szybko rosło, miało apetyt i zjadało wszystko co zaproponuje. Jednak, jak nie jedna mama miała już okazję się przekonać macierzyństwo nie jest cukierkowe, a ten kto mówi Wam, że nie ma żadnych problemów i jest prze szczęśliwy na usłanej różami drodze macierzyństwa - koloryzuje, by nie użyć słowa kłamie. Dzisiejszy wpis będzie obszerny i mam nadzieję, że wyczerpujący.

W ostatnich latach wydanych zostało wiele badań z zakresu żywienia człowieka - zarówno dietetyki jak i tych traktujących o fizjologii apetytu. W zasadzie każdego dnia mamy możliwość przeczytać o kolejnych doniesieniach naukowych. Badania prowadzone latami rzucają nowe światło na to, co wiedzieliśmy do tej pory. Na ich podstawie wybitni specjaliści tworzą zalecenia, które różnymi drogami przekazywane są społeczeństwu. Nie jest to banda skorumpowanych lekarzy, którzy mają jakiś cel - pewnie kasowy - odrzućcie teorie spiskowe. Promowanie karmienia piersią to nie zamach na koncerny produkujące mleko zastępcze. Aby pojąć sedno problemu i zrozumieć co ktoś chce nam przekazać, musimy odrzucić stereotypy, uprzedzenia i błędne przekonania. Jedynie wtedy, będziemy mogli obiektywnie spojrzeć na problem.


KARMIENIE PIERSIĄ A KARMIENIE BUTELKĄ

Dlaczego przyrost masy ciała różni się u dzieci karmionych piersią i mlekiem modyfikowanym? Na pewno nie wynika to z braku wartości odżywczych (ratunku! moje mleko jest za chude!) Mleko matki ZAWSZE jest BARDZIEJ POŻYWNE NIŻ MLEKO ZASTĘPCZE I PRZECIERY WARZYWNE. Mleko nie zamienia się w wodę, mleko nie chudnie, mleko nie znika, mleko nie traci na wartości. Jakimś sposobem dzieci karmione piersią rosną w innym tempie niż dzieci na mleku modyfikowanym. Jakie są tego konsekwencje? Dzisiaj już wiemy: wiele badań wykazało, że dzieci które piły mleko matki krócej niż 6 miesięcy (albo nie piły go wcale) częściej cierpią na nadwagę i otyłość w wieku 4-6. Dlatego tak ważne jest promowanie karmienia piersią, dlatego tak ważna jest edukacja kobiet w tym zakresie, dlatego tak ważna jest walka z powielającymi się mitami dotyczącymi karmienia. Dlatego ważne jest by lekarze, którzy są autorytetem dla matek (choć nie są specjalistami do spraw żywienia) przekazywali informację rzetelne, edukowali kobiety, a przede wszystkim sami aktualizowali swoją wiedzę. Karmienie piersią nie jest łatwe - często trzeba szukać pomocy SPECJALISTÓW - a w tym zakresie nie jest nim lekarz, tylko certyfikowany doradca laktacyjny, który pomoże wyeliminować błędy podczas karmienia. Dzieci karmione butelką szybciej i chętniej jedzą pokarmy stałe niż dzieci karmione piersią - oczywiście, nie jest to regułą. Wynika to prawdopodobnie z faktu, że mleko mamy zawiera wszystkie witaminy i składniki odżywcze, których dziecko potrzebuje, a mleko zastępcze nie. Twoje mleko, które codziennie produkujesz już dziś zawiera wszystko to, co Twoje dziecko potrzebuje. Zarówno piersią jak i butelką karmimy dziecko na żądanie. Do roku mleko stanowi podstawę diety - dziecko powinno wypijać 500 ml mleka na dobę.

KARMIENIE PIERSIĄ A ROZSZERZANIE DIETY

Dietę zaczynamy rozszerzać po skończonym szóstym miesiącu życia. Mówimy tu u PROPONOWANIU a nie WCISKANIU - dziecko decyduje czy i ile zje. Są dzieci, które inne pokarmy niż mleko mamy zaczynają akceptować w okolicach 8-10 miesiąca. Mój syn zaczął "jeść" w wieku 13 miesięcy. Samodzielnie zaczął chodzić w wieku 10 miesięcy, mówi, rośnie i rozwija się prawidłowo. Przed zaproponowaniem nowego produktu podajemy pierś. Dlaczego? Mleko ma większa kaloryczność i więcej wartości odżywcze niż warzywo, owoc czy zupka. Jeśli pediatra mówi Wam, ze musicie zacząć rozszerzać dietę wcześniej, by dziecko zaczęło lepiej przybierać na wadze to zmieńcie pediatrę. Zbyt szybkie wprowadzenie nowych produktów nie wpłynie na zwiększenie kaloryczności, a jedynie objętości żołądka małego dziecka. Spowoduje to, ze zje mniej mleka, a wiec otrzyma mniej wartości odżywczych, w rezultacie czego zamiast przybierać na wadze - będzie tracić. Błędne koło. Dodatkowo pamiętajmy o tym, że do roku to mleko stanowi podstawę, inne produkty są uzupełnieniem a nie zastępnikiem.
Nie ma potrzeby podawania dzieciom do 6 miesiąca życia żadnych płynów poza mlekiem. Nie należy przepajać, nawet podczas upałów. Wyjątkiem jest choroba dziecka. Płynem, który proponujemy po tym czasie powinna być woda. Soki zawierają dużo cukru i objętościowo dużą porcję owoców. Najnowsze zalecenia mówią o tym, by do roku nie dawać dzieciom soków. Nie dajemy również herbatek dedykowanych dzieciom - zawierają one tonę cukru, mogą szkodzić. Jeśli po roku chcemy podać sok - niech to będzie od czasu do czasu - i to tylko taki przygotowany w domu.
Ważne jest by dieta dziecka była dobrze zbilansowana, jednak nie trzeba od razu pędzić do dietetyka. Nie stosujcie się do rad dietetyków występujących w telewizji śniadaniowej - nie ma czegoś takiego jak podjadanie między posiłkami, ponieważ każde jedzenie jest posiłkiem. Do 3 roku życia nie powinniśmy ograniczać dziecku jedzenia, nie powinniśmy ograniczać tłuszczy. Wiele nowych badań pokazuje, że lepiej zjeść w ciągu dnia kilka mniejszych porcji, niż 5-6 większych. Nie trzeba stosować harmonogramu, wyrabiać sztucznej regularności, wszystko wyjdzie samo w czasie - naturalnie. Dziecko je wtedy - kiedy jest głodne. 

KARMIENIE PIERSIĄ I BUTELKĄ - O CZYM WARTO PAMIĘTAĆ?

- piersią i butelką karmimy na żądanie

- nie wprowadzamy harmonogramu karmienia ! Odrzućcie rady, które przeczytacie w książkach Pani Tracy Hoog!!!!
- nie wydłużamy karmień w czasie

- dziecko w okolicach trzeciego miesiąca może najadać się znacznie szybciej niż wcześniej - ssanie nie zajmuje już 15 minut a 3! Jeśli nie będziesz miała tej wiedzy, możesz pomyśleć, że z jakiś powodów Twoje dziecko się nie najadło - a , że Ty wiesz lepiej ile ma zjeść :) będziesz mu podsuwać pierś co kończyć się będzie albo płaczem, albo wymiotami. W kryzysie trzech miesięcy: dziecko je szybciej, piersi są miękkie - co nie oznacza, że są puste, przyrosty wagi zaczynają się zmniejszać. W tym okresie pojawia się również duży skok rozwojowy.

- ilość mleka nie zależy od matki, tylko od dziecka. Żeby mówić o tym, że mama ma za mało mleka, czyli mniej niż potrzebuje jej dziecko musi zaistnieć przyczyna m.in dziecko nie zjada tyle ile potrzebuje ponieważ jest chore, jest przepajane wodą, albo co gorsza glukozą, dziecku podawany jest smok, dziecko karmione jest według harmonogramu, dziecko je ale w niewłaściwy sposób.

- mleko mamy jest zawsze doskonałe i dostosowane do aktualnych potrzeby żywieniowych dziecka. Nie zamienia się w wodę, nie chudnie, nie znika, nie traci na wartości. Nie dajcie sobie wmówić, że musicie odstawić dziecko po roku, bo się ono nie najada. Nie dajcie sobie wmówić, że jak odstawicie je od piersi to wtedy zacznie jeść więcej posiłków stałych.

- to, że dziecko często domaga się piersi nie oznacza, że się nie najada - próbujecie dokarmiać a ono nie chce butelki? Nie chce, bo nie jest głodne.

- mleko modyfikowane to nie trucizna! Niewielki procent kobiet nie jest w stanie karmić swojego dziecka piersią, inne świadomie podejmują taką decyzje, jeszcze inne z powodu małej świadomości kończą karmienie piersią i przechodzą na mleko zastępcze. Mleko modyfikowane to nie trucizna, karmienie mlekiem modyfikowanym nie czyni mamę gorszą, nie siejmy laktoterroru, ale uświadamiajmy, pomagajmy, jednocześnie szanując siebie nawzajem.

- pierś mamy to nie tylko pokarm - to również zaspokojenie podstawowych potrzeb w tym potrzeby bezpieczeństwa

- dzieci budzą się w nocy na karmienie i te karmienie nocne jest bardzo istotne  - nie martw się próchnicą - wg badań karmienie piersią nie przyczynia się do jej występowania ze względu na występowanie w kobiecym mleku substancji bakteriobójczych. Próchnicę powodują bakterie, a nie cukier ;) 

JEDZENIE W OKOLICACH ROKU


Co różni dziecko od człowieka dorosłego, jeśli mielibyśmy dokonywać porównania w zakresie żywienia? Dziecko nie wie jakie są wytyczne WHO, ile zjadał jego braciszek, a ile syn cioci Ani, dlatego surowe narzucone reguły nie są dla niego łatwe do przyswojenia. Dzieci po prostu wiedzą czego i w jakiej ilości potrzebują - gdyby nie ten mechanizm samoregulacji, nie dożywałyby 3 roku życia (z niedożywienia albo z obżarstwa). My dorośli zbyt często próbujemy ingerować w samoregulację dziecka, próbując zmieniać, modyfikować to co już jest doskonałe.  Dalej zastanówmy się czemu służy jedzenie? Najprostsza odpowiedź - żeby żyć, mieć siłę, rosnąć, rozwijać się. Małe dzieci jedzą z tych samych powodów - do roku czasu dziecko będzie rosnąć najintensywniej w ciągu całego życia (najszybciej rosłą w życiu płodowym) więc będzie potrzebować dużo pokarmu. I jedna rzecz na którą w tym miejscu warto zwrócić uwagę: dziecko nie je, żeby rosnąc - rośnie - dlatego je. Dzieci zazwyczaj "przestają jeść" w granicach roku - czego powodem jest spadek tempa wzrostu. Zwykle jest to sytuacja przejściowa i nie musi dotyczyć każdego dziecka. Zapotrzebowanie na pożywienie u każdego jest różne, dlatego nie powinno się sugerować innymi dziećmi - niektóre dzieci jedzą więcej, niektóre jedzą mniej - nawet do roku. W okolicach roku pojawia się również etap samodzielnego jedzenia. Naturalne jest, że dopiero uczący się brzdąc zje mniej, bardziej się pobrudzi i będzie miał z jedzenia większą frajdę niż ten karmiony przez opiekuna. Warto się poświęcić, ponieważ zwiększa to prawdopodobieństwo, że dziecko w póżniejszym okresie będzie jeść samodzielnie - dwulatki i trzylatki nie mają już takiej spontanicznej chęci samodzielnego jedzenia i oczekują, że będą przez dorosłych karmione. Warto więc zdzierżyć ten bałagan wokół, albo dostosować przestrzeń do aktywności dziecka. Dodatkowo nasz mały człowieczek staje się bardziej decyzyjny i na wszystkie propozycje opiekuna może odpowiadać NIE - i to też jest w porządku, bo jest naturalne w rozwoju. Naszym zadaniem jest proponować zdrowe jedzenie, natomiast to czy i ile dziecko zje pozostawiamy jemu do decyzji. I nie - nie daje przyzwolenia na stwierdzenie  - ale to dziecko - ono nie wie - mama wie najlepiej co jest dobre dla jej dziecka. Wie lepiej niż ono samo? Nie umniejszajmy naszym dzieciom - regulacja apetytu to sprawa biologii, fizjologii - nie ingerujmy- bo możemy wyrządzić naszym dzieciom ogromną krzywdę. Czy to oznacza, że dziecko ma się zagłodzić, gdy odmawia wszystkiego? Nie. Zawsze jeśli coś nas niepokoi w zachowaniu dziecka mamy obowiązek skonsultować się ze specjalistą, który pokieruje na specjalistyczne badania w celu wykluczenia choroby. Ustalmy jedno - piszę o dziecku zdrowym. Dzieci w czasie choroby tracą apetyt. Jest to etap przejściowy, po kilku dniach apetyt powinien wrócić do normy. Jeśli jednak coś nas niepokoi to warto zbadać dziecku poziom żelaza - w wieku 6 - 8 miesięcy niektórym dzieciom kończą się jego zapasy. Braki żelaza mogą powodować spadek apetytu. Po zdiagnozowaniu anemii i niedoborów, po wdrożeniu odpowiednich środków zaradczych zwykle dzieci zaczynają jeść i odbijać wagowo.




ZMUSZANIE DO JEDZENIA

Nigdy tego nie rób. Zaufaj swojemu dziecku, ono się nie zagłodzi. Nie karm według zegarka - Twoje dziecko wie kiedy jest głodne, a nie aplikacja w telefonie przypominająca o porze posiłku. Jeśli Twoje dziecko odwraca głowę od jedzenia, zaciska usta to znak ze nie jest głodne. Kolejnym znakiem jest plucie jedzeniem, zatrzymywanie pokarmu w ustach i wreszcie wymioty. Zmuszanie dziecka do jedzenia i wciskanie mu na siłę łyżeczkę do ust to brak poszanowania dla jego autonomii. Takie metody mogą mieć poważne konsekwencje psychologiczne. Nie przesadzę jeśli napisze, że jest to jedna z form przemocy, znęcania się nad dzieckiem. Pamiętam gdy ja jako dziecko nie mogłam odejść od stołu, jeśli nie zjem nieszczęsnego kotleta mielonego (którego chowałam pod ziemniakami). Jedzeniu towarzyszyły łzy, stres i lęk. Mimo zwiększenia świadomości, wciąż takie praktyki są stosowane w wielu polskich domach. Jak wspomniałam wyżej może to mieć wiele negatywnych konsekwencji. Przede wszystkim wpływamy na stan emocjonalny dziecka i dostarczamy mu niepotrzebnego stresu, w czynnościach dnia codziennego, które powinny być czymś normalnym. Może to prowadzić do różnych zaburzeń emocjonalnych - dziecko może czuć się niekochane (bardzo często rodzice stosują również szantaż emocjonalny i wytwarzają poczucie winy - nie jesz obiadu, który tyle przygotowywałam - więc mnie nie kochasz). W takiej sytuacji dziecko zostaje zagubione - z jednej strony moje odczucia - z drugiej odczucia rodzica. Jeśli ktoś zmusza nas do czegoś naturalną reakcją jest stawianie oporu. Bronimy swojej autonomii, prawa wyboru. Zmuszanie nie przynosi nic dobrego - może mieć wręcz odwrotny skutek - przyczyniać się do jadłowstrętu, niechęci do próbowania nowych pokarmów. W przyszłości u osób już nastoletnich albo dorosłych mogą pojawić się zaburzenia odżywiania i rozwinąć wiele chorób natury psychicznej. I ostatnia sprawa - wciskanie dzieciom pokarmu na siłę prowadzi do przejadania - a konsekwencją tego jest nadwaga, otyłość i wynikające z nich problemy zdrowotne. 
Nie zmuszamy również do picia wody - jeśli dziecko nie chce pić to znaczy, że nie ma takiej potrzeby, nie czuje pragnienia. Im będzie jadło więcej stałych produktów, tym będzie pić więcej wody. Wyjątkiem jest choroba dziecka - gdzie nie możemy dopuścić do odwonienia, a dziecko odmawia zarówno jedzenia jak i picia. 

ANOREKSJA NIEMOWLĘCA?

sobota, 26 sierpnia 2017

Jak jeść więcej warzyw?

Jednym z nawyków nad którym często pracują osoby zmieniające styl żywienia jest jedzenie większej ilości warzyw. Według zaleceń dietetyków oraz  Instytutu Żywności i Żywienia warzywa i owoce powinny stanowić ponad połowę dziennej racji żywieniowej.  Zaleca się zjadanie minimum 400 g warzyw dziennie, podzielonych na 5 porcji (porcja 80-100g). Wielokrotnie wspominałam o tym, że nie jestem zwolennikiem niewolnictwa wagi kuchennej i ważenia każdej zjadanej porcji. Podchodząc do tego z większym luzem, dbajmy o to, by warzywa towarzyszyły każdemu posiłkowi. Możemy również skorzystać ze strony ILE WAŻY i wyszukać kilku najczęściej zjadanych przez nas warzyw by mieć orientację ile stanowi jedna porcja. 

Pół papryki - 110 g
Średniej wielkości ogórek po obraniu - 180 g
Średniej wielkości pomidor 170 g
Jedna surowa marchewka - 45 g
Jeden brokuł 500 g

Warzywa warto jeść zawsze - nie tylko wtedy gdy przechodzimy na redukcję. Są nie tylko niskokaloryczne, ale zawierają również wiele cennych składników. Niektóre z nich wykazują działanie antynowotworowe, są podstawą wszystkich leczniczych diet. 

JAK ZWIĘKSZYĆ ILOŚĆ WARZYW W CODZIENNEJ DIECIE?


1. Dodawaj warzywa do kanapek - kanapki nie muszą być monotonne i nudne. Możliwości mamy bardzo dużo, zwłaszcza w sezonie.



2. Rób koktajle - jest to idealny sposób na spożycie zalecanej porcji warzyw. Do tego zielone koktajle są bardzo zdrowe i smaczne. Możliwości mamy wiele - wykorzystajmy seler naciowy, szpinak, jarmuż, zieloną pietruszkę czy jęczmień (forma sproszkowana). Aby zwiększyć ich kaloryczność dodaj kaszę czy płatki (np. owsiane, jaglane, orkiszowe) banana i jogurt naturalny. Pysznie!


3. Gotuj zupy i zupy-kremy - zwłaszcza w okresie jesienno-zimowym. Doskonale rozgrzewają, sycą i smakują. Dodatkowo nie wymagają wielu przygotowań i w zasadzie gotują się same. Powoli zaczynamy sezon dyniowy - więc wrześniowy krem z dyni to już tradycja. 


4. Dodawaj warzywa do dań obiadowych - nie ważne czy są one mięsne czy rybne. Wystarczy sałatka z jednego pomidora z cebulą by spożyć jedną z zaleconych porcji. Sałatki które zostają z obiadu można zjeść również na kolację, czy jako przekąskę.



5. Warzywa jako przekąska - frytki z batatów, marchewki czy selera stanowią doskonałą alternatywę dla produktów mało odżywczych (chipsów, słodyczy, słonych ciastek). Również sałatki są doskonałą przekąską - szybką i prostą w przygotowaniu.




6. Korzystaj z mrożonek - ja zawsze mam jedną półkę w zamrażalce przeznaczoną na mrożone warzywa. Dzięki nim szybko mogę wyczarować jakiś obiad w kuchni czy zupę. Doskonale sprawdzają się również poza sezonem. 


A już jutro zapraszam Was na pyszne leczo :)

środa, 23 sierpnia 2017

Jak zmobilizować się do odchudzania, aktywności fizycznej, zmiany?

Jak zmobilizować się i zacząć ćwiczyć? Nie jest to łatwe zadanie - zwłaszcza gdy jesteś mamą. Nadmiar obowiązków, stres związany z nową rolą i sytuacją życiową, zmęczenie porodem i opieką nad dzieckiem, wieczny niedobór snu, zmienne samopoczucie spowodowane wciąż wahającymi się hormonami. Podejmujesz pierwsze kroki ku zmianie, jednak nic nie idzie w dobrym kierunku. Waga w pewnym momencie się zatrzymuję i nie chcę spadać, bądź też zaczyna znowu iść w górę. Twoje samopoczucie i samoocena jednocześnie lecą w dół. Czemu tak się dzieje, co robię nie tak? Wiele osób z mojego otoczenia ma świadomość tego, co im się w swoim ciele nie podoba. Niektórzy przesadzają, inni faktycznie realnie podchodzą do sprawy. Sama należę do osób krytycznie patrzących na siebie. Myślę, że dostrzeżenie problemu i sama myśl o zmianie to dobry początek. Często gdy rozmawiam z ludźmi słyszę o tym, jak bardzo źle czują się w swoim ciele, jak bardzo wpływa to na ich samopoczucie, że nie wchodzą w spodnie, które kupili w zeszłym miesiącu. Wtedy często zadaje pytanie : czemu w takim razie nic z tym nie zrobisz? W odpowiedzi słyszę milczenie, setki argumentów (wymówek? - nie mnie to oceniać) oraz to, że nie wiedzą od czego zacząć, nie wiedzą co zrobić, jak zrobić, że nie mają motywacji.  Gorzej gdy osoby patrzą na siebie przez krzywe zwierciadło i nie mają zamiaru niczego zrobić ze swoim zdrowiem. Jeśli źle czujesz się z samą sobą możesz wybrać jedną z dwóch dróg - zostać w tym samym miejscu, w którym jesteś teraz - co może mieć różne konsekwencje w przyszłości, bądź też wyrazić chęć zmiany. Pracą nad sobą to ciągłe kształtowanie charakteru, zmiana ku lepszemu, dążenie do czegoś więcej. Niewątpliwie wymaga to od osoby wielu ważnych cech - niektórzy się z nimi rodzą, inni muszą je wypracować - mowa tu o systematyczności, samodyscyplinie, zaangażowaniu, nie odkładaniu wszystkiego na wieczne jutro, otwartości na nowe doświadczenia. Nie jest to prosta droga, ale w życiu nic co jest coś warte nie przychodzi samo z siebie. Wiele rzeczy, które chcemy poprawić wymagają naszego osobistego zaangażowania, nakładu pracy i poświęcenia. 


Jeśli rodziłaś siłami natury, teoretycznie aktywność fizyczną możesz zacząć sześć tygodni po porodzie (gdy zakończy się okres połogu i otrzymasz zielone światło od lekarza prowadzącego). Jak to wygląda w praktyce? Różnie. Jedne kobiety mogą zacząć lekkie ćwiczenia już po tych książkowych sześciu tygodniach, inne mogą wciąż odczuwać różnego rodzaju ból. Nie warto nic robić ponad swoje siły. Cały okres ciąży, poród i połóg są tak same w sobie wycieńczające, że kobiecy organizm potrzebuje czasu by wrócić do równowagi. Nie ma co kierować się podręcznikiem czy koleżanką - każdy organizm reaguje inaczej i adoptuje się w różnych tempie. Warto dać sobie ten czas i odpocząć. Pamiętajmy - w pierwszej kolejności zdrowie, potem dobre samopoczucie - efekt końcowy - poprawa wyglądu. Nie odwracajmy tej kolejności. Po cesarskim cięciu możesz wrócić do aktywności pół roku po porodzie. 

Kolejna rzecz o której warto wspomnieć zanim przejdę do tego, co właściwie Was interesuje. 

Jeśli chcesz wyglądać perfekcyjnie jak Anka Lewandowska, to PRZESTAŃ to robić - natychmiast. Nie muszę chyba pisać czemu, ale jeśli jednak muszę to napiszę. Po pierwsze Pani Ania jest z zawodu sportowcem. Trenuje wyczynowo i intensywnie. Wiadomka, że po ciąży będzie wyglądać lepiej niż 90% polskich matek/kobiet. Nie powinno to nikogo dziwić, ale jednak jej brzuch kilka dni po porodzie  wzbudził olbrzymie poruszenie - dlaczego? Dotąd nie wiem.  Po drugie Pani Ania to Pani Ania Lewandowska - osoba publiczna, majętna, mająca pomoc od opiekunek, rodziny, sztabu wielu innych osób o których istnieniu pewnie nawet nie mamy pojęcia, osoby-duchy dbające o perfekcyjny wizerunek. Nie chcę pisać, że to źle, czy to dobrze - bo nie to stanowi punkt mojego wywodu. Musisz zrozumieć, że Ty to Ty - z własnymi możliwościami, kompetencjami, ale również ograniczeniami. Bardzo fajnie, jak ludzie motywują innych do działania. Bardzo nie fajnie, jak wprawiają miliony kobiet w kompleksy. Czemu akurat o tym wspominam? Bo jest mega wielki boom na Panią Anie - i dobrze, motywuje setki kobiet i odwala naprawdę świetną robotę. Jednak zrozum, że motywowanie się kimś,a próba naśladowania kogoś to są dwie różne rzeczy. Nie można mieć wszystkiego, a na pewno nie od razu. Ona na swoje ciało, zdrowie i kondycje pracowała latami, nie możliwe jest osiągnięcie takich efektów po kilkumiesięcznym leżeniu na kanapie. Sama w pewnym momencie miałam poczucie beznadziejności - jednak, gdy uświadomiłam sobie tych kilka prostych prawd, poczułam się lepiej i po prostu zaczęłam robić swoje. 


Co z tą motywacją? Zanim rzucisz się na głęboko wodę zatrzymaj się, nabierz powietrza w płuca i pomyśl jak to rozegrać. Ale przede wszystkim....

1.WIZYTA U LEKARZA

Jako psychodietetyk muszę napisać o tym, że przed każdą redukcją powinno się odwiedzić lekarza rodzinnego i wykonać kilka podstawowych badań.  Morfologia krwi z rozmazem - tutaj warto zwrócić uwagę na poziom hemoglobiny - jej niski poziom, może obniżać wydolność organizmu, wskazywać na problemy zdrowotne, utrudniać proces redukcji tkanki tłuszczowej Hormon tarczycy (TSH) - oceniamy stan metaboliczny organizmu, kondycję tarczycy. Po ciąży warto zbadać również inne hormony - płciowe - mogące mieć wpływ na masę ciała, a także kortyzol. Warto równiez wykonać badanie poziomu ferrytyny, żelaza, elektrolitów, glikemii na czczo, poziom witaminy D, B12 i kwasu foliowego, badania wątrobowe, lipidogram, homocysteinę, badanie ogólne moczu.


2. POZNAJ SWOJE NAWYKI

Musisz zastanowić się nad swoimi nawykami - więcej pisałam o tym tutaj. Poznanie nawyków i zwyczajów żywieniowych jest podstawowym krokiem, który pomoże określić źródło problemu i jego stopniową eliminację. Więcej o nawykach - jak je poznać, nazwać, odróżnić napiszę niebawem.

3. PRZYGOTOWANIE

Kolejnym krokiem jest przygotowanie - zarówno do zmiany nawyków żywieniowych jak i aktywności fizycznej. Skupienie się na przygotowaniach mobilizuje do dalszego działania, ponieważ już samo w sobie wymaga od Ciebie wysiłku i nakładu pracy. Aby przygotować się do ''diety'' musisz zadbać o wyposażenie lodówki, uprzątnięcie szafek z mało wartościowej żywności (nie musisz zjadać czy wyrzucać, możesz oddać potrzebującym), zastanowić się nad menu na najbliższy tydzień. Jeśli pracujesz warto kupić (jeśli nie posiadasz) lunchboxy, czy po prostu pojemniki śniadaniowe, wodę (dobrą opcją jest butelka filtrująca - osobiście takiej nie posiadam, ale planuję zakup). Pojawia się pytanie co z wagą kuchenną - pewnie warto ją mieć, ale ja nie jestem za obsesyjnym ważeniem kawałka papryki...dieta ma być stylem odżywiania, nie restrykcją. Nie chcę by kojarzyło Ci się to z przymusem, wyrzeczeniem - bo to nie o to chodzi.

Przygotowanie do aktywności fizycznej - warto zacząć od zastanowienia się nad wyborem danej aktywności. Zastanów się co lubisz robić, co w chwili obecnej będzie dla Ciebie możliwe - zarówno pod względem organizacji czasu, finansowym jak i odpowiednim do możliwości organizmu. Jeśli zdecydujesz się biegać - zakup odpowiednie obuwie, jeśli chcesz ćwiczyć w domu - zakup karimatę. Nie musisz od razu wykupywać całego sklepu sportowego - hantle początkowo zastąpią butelki z wodą. Określ co chcesz robić, oceń czy sprzęt którym dysponujesz Ci wystarcza.

4. PROWADŹ NOTATKI

Gdy ja zaczęłam moją metamorfozę, bardzo pomocne okazało się założenie bloga. Początkowo pisałam dla siebie, później pojawiło się kilka osób, które mi kibicowały, po pewnym czasie liczba obserwatorów wciąż szła w górę. Było to bardzo motywujące. Dodatkowo prowadziłam prywatne zapiski - odnotowywałam swoje małe sukcesy, ale również potknięcia - co pomogło mi zrozumieć, gdzie popełniam błąd. Z czasem olbrzymią radość sprawiało mi samo planowanie treningów, tras biegowych czy ustalanie menu na nadchodzące dni. 

5. NIE MUSZĘ - CHCĘ

Wyzbądź się myślenia, że coś musisz. Nic nie musisz. Dieta to nie ma być restrykcja, lista zakazów co możesz jeść, a czego nie. Wiele badań psychologicznych jasno wskazuje, że gdy odczuwamy przymus z zewnątrz nie wpływa to dobrze na naszą motywację, zwiększa natomiast szansę na niepowodzenie. Porzuć również myślenie, że z czymś walczysz - wagą, kilogramami, nawykami. Ty nie walczysz z samym sobą, Ty się zmieniasz. 

6. MOTYWACJI SZUKAJ W SOBIE

Jak wspomniałam na początku - porównywanie się z innymi nie ma najmniejszego sensu. Zgoda - niektórym osobom pomaga patrzenie na szczupłe, wysportowane kobiety na tumblr czy instagramie. Myślą sobie - ja też będę tak wyglądać.  Ale niektóre osoby na przeglądaniu motywacyjnych zdjęć kończą, nieświadomie wpędzając się w coraz większe kompleksy. Motywacji musisz szukać w sobie - w swoich myślach, celach, planach. Zadaj sobie pytaie po co chcesz się zmienić, co to może Ci dać, co to dla Ciebie oznacza? Warto to wszystko nazwać, spisać, powiesić w widocznym miejscu i każdego dnia - krok po kroku dążyć ku nim. Pamiętaj również o tym, że nic nie dzieje się od razu - skoro nie przytyłaś od jednej tabliczki czekolady, to też po jednym treningu nie schudniesz. Na pierwsze efekty trzeba czasami trochę poczekać - i to moim zdaniem jest newralgiczny moment - gdy już pewne postępy zauważysz, sama siebie będziesz nakręcać do dalszego działania, poczujesz ogromną satysfakcję, wdzięczność dla samej siebie, szczęście, że jednak się udało. 

7. POKOCHAJ I ZAAKCEPTUJ SIEBIE

Wydaje mi się, że wiele z nas ocenia siebie zbyt surowo. Był taki program Majki Sablewskiej - nieco inaczej my patrzymy na siebie niż ma to rzeczywiście miejsce. Każda zmiana, każdy kryzys, każdy koniec i każdy początek wymagają AKCEPTACJI. "W porządku - mam te 20 kg nadwagi, nie ma co płakać, bo na nic się to zda. Mój brzuch wygląda jak flak, gdy się poruszam, czuję się jak ameba - każda część ciała żyje swoim życiem - akceptuję". Żebyśmy się dobrze zrozumieli - to, że akceptujesz nie oznacza to tego, że masz spocząć na laurach i pozostać tu gdzie jesteś. Akceptacja nie oznacza tego, że nie możesz w swoim życiu czegoś ulepszać, zmieniać, dążyć do czegoś więcej. W tym momencie możesz podjąć dojrzałą, świadomą decyzję, czy zostajesz tu gdzie jesteś, czy podejmujesz pracę nad sobą. Akceptacja może Cię wyzwolić, zdjąć z Ciebie kajdany wiecznego smutku i niezadowolenia z siebie, paradoksalnie sama akceptacja już może być zmianą. 

8. NIE BÓJ SIĘ PROSIĆ O POMOC

Jeśli jesteś mamą Twoimi głównymi problemami może być "brak czasu", zmęczenie i brak opieki do dziecka. Ja osobiście nie przyjmuję czegoś takiego jak nagminny brak czasu - owszem, zdarzają się dni, że mam tyle pracy, że nie wygospodaruję nawet 15 minut na trening. Uważam, że wszystko jest kwestią dobrej organizacji, ale także zaangażowania otoczenia. Warto prosić o pomoc - męża, rodzinę. Wyjaśnić dlaczego, jak często i w jakich godzinach potrzebna będzie pomoc. Innym rozwiązaniem, jest ćwiczenie w trakcie drzemek dziecka, gdy pójdzie spać na noc, bądź też w trakcie jego zabawy. Warto popróbować i zobaczyć co sprawdza się w Waszym przypadku. Jeśli masz problem ze zmianą nawyków - poszukaj odpowiedzi na forach, blogach, instagramie. Nie bój się także sięgać po pomoc specjalisty - psychodietetyk pomoże Ci ogarnąć temat, poukładać myśli, udzieli psychoedukacji. W dzisiejszych czasach mamy możliwość korzystania z wielu źródeł jednocześnie. 

Wypisałam OGÓLNE czynniki, każdy z nich warto omówić w sposób szczegółowy. Sposobów na zwiększenie motywacji może być więcej, ale najpierw po porostu zacznij. W razie pytań - piszcie śmiało i jak zawsze zapraszam do dyskusji. 

CO WAM POMAGA SIĘ ZMOBILIZOWAĆ? 


wtorek, 15 sierpnia 2017

Dlaczego nie mogę schudnąć? KROK 1 - Poznaj przeciwnika. O sile nawyków.

Witam Was serdecznie! 
Ostatnio zrobiło się dość aktywnie i w skrzynce odbiorczej zalega wiele odpowiedzi - pozwoliłam sobie na to, że odpowiedzi na te powtarzające się pytania udzielę tutaj - na blogu. Tak na prawdę nie wiem czemu tak późno podejmuję się tego wątku - myślę, że pomoże każdemu z nas. 
Mianowicie: jak przestać jeść słodycze? czemu nie mogę schudnąć mimo licznych diet? co z tymi nawykami żywieniowymi? Po kolei. Zaczniemy od nawyków, bo to otworzy nam drogę do dalszych rozważań.

NAWYK - CO TO TAKIEGO?

Arystoteles mawiał, że jesteśmy tym, co w swoim życiu powtarzamy. Nasze nawyki mogą poprowadzić nas albo do sukcesu albo do porażki. Kojarzycie taką grafikę krążącą w sieci porównującą ludzi sukcesu i porażki? Nawyki i automatyzmy to my. Jest to nasza druga natura. Nasz mózg nie zastanawia się co zrobić tuż po wstaniu - wstajesz, wstawiasz wodę na kawę,ale przede tym wypijasz szklankę wody - nawyk, przyzwyczajenie, zachowanie automatyczne. Niewątpliwie ma to swoje zalety, ponieważ w naszym otoczeniu równocześnie dzieje się tyle rzeczy, dociera do nas tyle bodźców, że mózg musi ratować się schematami i automatyzmami. 

Niektóre nawyki nam służą inne nie - celowo nie chcę pisać, że niektóre są dobre, a inne złe - każdy ma prawo do subiektywnego odbierania świata, a określenie dobry/zły w moim przekonaniu nadaje czasem błędny kierunek myślenia. Dla jednego dobrym nawykiem będzie bieganie na czczo, dla kogoś innego bardzo złym - ponieważ zawsze trzeba pamiętać o śniadaniu itd. Część wyrobionych nawyków nam służy - dzięki nim jesteśmy w stanie  sprawnie funkcjonować, stale się rozwijać, kształtować swoją osobowość, nadawać jej barw, dbać o swoją kondycję fizyczną i psychiczną. Jednak znajdą się też takie, które uniemożliwiają nam żyć w pełni, szczęśliwie, podkopują nasze cele, marzenia, plany i oczekiwania. Ponadto wpływają na spadek samooceny, niskie poczucie własnej wartości, tworzą przekonanie, że nie mamy kontroli nad swoim życiem. Nawyki często kształtują się w sposób mało świadomy, swoje początki mają daleko w dzieciństwie czy w latach wczesnej młodości. Aby zmienić nawyk trzeba nie tylko go wyodrębnić, nazwać - a więc uświadomić sobie jego istnienie, ale także świadomie podjąć decyzję co dalej. 

Co jeszcze charakteryzuje nawyk? Można go zmieniać, kształtować, pracować nad nim. Nie jest dany raz na zawsze. Gdy nie ma nagrody, zachowanie wygasza się.  Nie jest tak, że każdy nasz dzień jest z góry zaplanowany - często gdy jeden dzień nie różni się niczym od drugiego mówimy o tym, że żyjemy na automacie, posługujemy się dość powszechnie występującymi sformułowaniami - '' u mnie stara bieda'' , czy ''po staremu''.  Nie zastanawiamy się nad kolejnością działań, przychodzi to po prostu - suma nawyków. Nawyki decydują o tym, o której wstaniemy z łóżka, jak się odżywiamy, ile czasu poświęcamy na książkę, a ile na telewizję. Decydują o czasie spędzonym na świeżym powietrzu, stosunku do pieniądza, jakie mamy relacje z innymi ludźmi. Decydują o tym, że odkładamy wszystko na wieczne jutro i myślimy, że przecież zdążymy z tym projektem - w konsekwencji wyrabiamy w sobie nawyk robienia wszystkiego na ostatnią chwilę. Od tej jednej czekoladki nie przytyję - w końcu miałam taki stresujący dzień w pracy - w konsekwencji gdy czujemy się źle sięgamy po słodkości - a centymetrów przybywa. Może mieć to różne konsekwencje


Najpierw my kształtujemy pewne nawyki, następnie one przejmują kontrolę nad nami, wpływając i kształtując nasze zachowanie, myśli, emocje. Mogą być pomocne ale i podstępne. Należy pamiętać również o tym, że nawyk nawykowi nie równy - dlatego też nie piszę o nawykach w kategorii dobry/zły - to, że sprawdza się w domu, w innym miejscu może być źle odbierany. Ja np. mam nawyk siadania z podkulonymi nogami na kanapie. Podczas odwiedzin u znajomych, gdy czuję się swobodnie również łapię się na tym, że tak robię - nie zastanawiając się czy takie zachowanie wypada czy nie. Zmieniają się okoliczności, nawyk może nie być pożądanym. Jest to oczywiście dość banalny przykład. Warto wspomnieć również o tym, że nawykowe może być nie tylko zachowanie, ale również myślenie, na skutek wielokrotnego powtarzania określonej myśli. A to może mieć wręcz bardzo niebezpieczne konsekwencje. Błędne przekonania na temat nas samych czy innych ludzi mogą tkwić w nas bardzo długo, pielęgnując wiele negatywnych emocji, co z kolei może doprowadzić nas do zaburzeń psychicznych. Jest to skrajna sytuacja, jednak należy mieć świadomość, że warto w życiu się zatrzymać i zastanowić. Uważność - ostatnimi czasy bardzo modna, ale nie bez powodu. 

JAK POWSTAJE NAWYK?

Aby powstał nawyk potrzebne są trzy zmienne - sytuacja - zachowanie - konsekwencje.  
Przykład: Konsekwencje zachowania (np. jedzenie słodyczy) po sytuacji stresowej (sytuacja) są pożądane (poprawa nastroju, rozładowanie napięcia) to niemal na pewno w przyszłości, gdy pojawi się podobna sytuacja, nastąpi podobne zachowanie. Rozumiecie o co chodzi?  Co zrobić by to zmienić? Tym konkretnym przykładem chciałabym się zająć w następnym poście - bo jak się okazuje, porzucenie słodyczy to na prawdę olbrzymi problem dla wielu osób. 

JAK ZMIENIAĆ NAWYKI ?

Zawsze powtarzam ( sobie i innym ), że zmiana wymaga od nas wykroczenia poza strefę komfortu. Nie zawsze musi kojarzyć się z czymś nie przyjemnym, ale jednak przełamanie schematu, czy też potocznie mówiąc przyzwyczajenia wymaga od nas włożenia wysiłku.

Dlaczego tak ciężki zmienić przyzwyczajenie? Ponieważ jak się okazuje sama chęć zmiany nie jest wystarczająca. Podtrzymujemy nie służące nam nawyki głównie dlatego, że trwanie w nich, mimo negatywnych konsekwencji jest łatwiejsze i wygodniejsze niż próba ich zmiany czy odrzucenia. Ponadto w bardzo krótkiej chwili, sprawiają, że czujemy się lepiej. Strega komfortu to nic innego jak przestrzeń, w której czujemy się bezpiecznie. Musimy przekroczyć jej granicę, by działy się rzeczy magiczne, by zacząć działać i dostrzegać zmianę. Nie jest to łatwe zadanie, ponieważ wymaga ono od nas poświecenia - spokoju, stabilizacji, tego co znane. Poza strefą komfortu czekają na nas rzeczy nowe, nie rzadko budzące niepokój i lęk. Czego się obawiamy? Porażki. Obawiamy się tego, że zmiana się nie uda, że coś pójdzie nie tak mimo naszego poświęcenia.


Jednak to właśnie mierzenie się z tym co nie znane jest dla jednostki najbardziej rozwojowe. Nie zawsze zmiana musi wiązać się z lękiem, a wyjście poza strefę komfortu z ciągłym dyskomfortem. Błędem byłoby oczekiwanie, że za pomocą myślenia życzeniowego nasze życie się zmieni, nie podejmując żadnych prób zmiany. Nasze życie - w naszych rękach, c'nie? Gdy oczekujemy czegoś nowego, musimy zdać sobie sprawę z tego, że mało co w życiu przychodzi od tak sobie. Prawie zawsze jest to efekt naszej pracy, włożonego wysiłku, nasze osobistego zaangażowania w sprawę. To wszystko wiąże się ze zmianą nawykowego myślenia - o rzeczywistości, o sobie, o innych. Aby dany nawyk wystąpił potrzebna jest sytuacja. To ona jest punktem wyjścia i dostarcza informacji, jakie były konsekwencje danego zachowania.

OD CZEGO ZACZĄĆ ZMIANĘ?

Na pewno nie uda się zmienić wszystkiego od razu. Wiem, że tak by było najlepiej, najszybciej i najprościej, ale tutaj nie ma drogi na skróty. Łatwo nie będzie. Chcąc zacząć zmianę powinniśmy zastanowić się nad tym, jakie konsekwencje utrzymują nawyk i starać się je wyeliminować. Co daje mi takie ,a nie inne zachowanie? Jak się czuję? Co to mówi o mnie?  Aby zerwać z danym nawykiem, warto również wyrobić sobie inny - pożądany - który ten stary wymaże. "Podstawową metodą zmiany nawyku jest manipulowanie jego konsekwencjami - nie dopuszczajmy do wystąpienia pożądanych konsekwencji zachowania, sprawiając jednocześnie, by owe konsekwencje pojawiły się po innym zachowaniu"(dr Przemysław Bąbel). Zmieniając jeden nawyk, możemy sprawić, że za nim zmienią się kolejne. Warto zmianę zacząć powoli, od tego co wywołuje w nas jak najmniej stresu czy dyskomfortu. Chcesz rzucić palenie, zacząć biegać, zdrowo się odżywiać, przestać jeść słodycze i poświęcać mniej czasu na facebooka? Zastanów się, jakie małe kroki możesz podjąć ku zmianie - ale nie we wszystkich sytuacjach jednocześnie, bo to zdecydowanie za dużo. Takie rzucanie się na głęboko wodę jest bez sensu. Rodzi niepotrzebną presję i zmniejsza szanse na powodzenie. Warto jest na tym etapie porozmawiać z kimś zaufanym - może być to ktoś z rodziny czy przyjaciół - jak i ktoś profesjonalny - zajmujący się wsparciem psychologicznym. Taka rozmowa pomoże Ci wszystko uporządkować, sprawi, że będziesz bardziej refleksyjny, pozwoli Ci dostrzec Twoje wewnętrzne możliwości, zasoby, ale też ograniczenia. Gdy chcemy zmienić jakiś nawyk musimy być świadomi, przygotowani, działać racjonalnie i rozsądnie. 

Mam dla Ciebie zadanie!

Pomyśl dzisiaj o swoich nawykach. Zastanów się które Ci służą, a które nie. Nazwij je. Pomyśl, jak wpływają na Twoje życie. Czy jesteś z tego zadowolony\a? Co byś zmienił. Nie myśl na razie jak, tylko co - o tym JAK jeszcze porozmawiamy. Zapisz na kartce, schowaj - jeśli chcesz dzisiaj stworzę specjalną tabelę i podeślę Ci na pocztę. Mnie zawsze to pomaga. Zapytaj jak to widzą inni. Zbierz jak najwięcej danych, informacji. To KROK 1. Myślę, że najważniejszy. No to jak?


Źródło:  Charaktery, luty 2017.
Psychologia-spoleczna.pl 

Chcesz być na bieżąco? Kliknij LUBIĘ TO 

poniedziałek, 7 sierpnia 2017

Kama w telewizji - na pewno dla fejmu!

Kamila pojechała do telewizji. To wszystko pewnie dla większej liczny wyświetleń, obserwatorów i sławy. Ale tak na poważnie? Zacznijmy może od początku, albo od końca - jak kto woli.

Decydując się na założenie bloga i profilu na instagramie godzisz się z tym, że Twoje życie nie będzie już tak "intymne" jak wcześniej. No chyba, że kreujesz się na kogoś kim nie jesteś, wrzucasz notorycznie zdjęcia tego co zjadłaś na śniadanie, nowych kosmetyków czy tez prowadzisz liczne współpracę barterowe. Jeśli prowadzisz bloga o zdrowym stylu życia i jesteś autentyczny w tym co robisz to dzielisz się ze swoimi czytelnikami m.in postępami jakie osiągasz. Pokazujesz zdjęcia sylwetki, planów treningowych, wrzucasz smaczne propozycje diety. Okiej idźmy dalej. Na instagramie uwieczniasz chwile ze swoje życia. Zgoda?

INTYMNOŚĆ 

Teraz zastanówmy się co znaczy słowo intymność. Słownik języka polskiego tłumaczy słowo w następujący sposób: bardzo osobisty charakter czegoś, miłosny, erotyczny charakter czegoś, sprawa bardzo osobista o charakterze erotycznym. Dobrze, poszukajmy innych znaczeń. W słowniku synonimów na pierwszym miejscy wyskakuje erotyzm, erotyka, łóżko Dobrze szukajmy dalej. Ok - w końcu znajduje coś innego. Słowo intymny pochodzi od łacińskiego słowa intimus - wewnętrzny, najgłębszy. Pozostawać w intymnej relacji z drugim człowiekiem to mieć dostęp do najgłębszych pokładów jego osobowości i rozumieć te glebie. Metaforycznie prawda? Dla jednego przekroczeniem intymności będzie pokazanie swojego nagiego ciała, bądź jego poszczególnych elementów w sieci czy w realu, dla innego pokazanie zdjęcia z czasu spędzanego w łóżku z rodzina, dla jeszcze kogoś innego będzie to dzielenie się trudnym doświadczeniem życiowym z innymi. Dla mnie intymne są moje relacje miłosne z moim mężem. Dla mnie intymny był np. poród, dla mnie intymne jest karmienie piersią. Dla mnie przekroczeniem intymności jest pokazanie się w koronkowym biustonoszu na instagramie. Nie robię tego co w moim przekonaniu jest intymne. To co jest intymne trzymam dla siebie, bądź tez maja do tego dostęp nieliczni. Zanim użyjemy jakiegoś słowa zapoznajmy się z jego znaczeniem. Myśli, że pomoże to uniknąć wielu nieporozumień.

Czy rozmowa na temat poronienia jest sprawą intymną? Na pewno osobistą, prywatna- a to oznacza, że odnosi się do konkretnej osoby i dana osoba może sama podjąć decyzję, czy decyduje się o tym mówić czy nie - zdrowsze jest mówienie.  Jeśli o Twojej ciąży wiedza sąsiedzi to już sam fakt bycia w ciąży intymny - tajemniczy nie jest. W kwestii poronienia intymne są dla mnie szczegóły - sam przebieg zdarzenia i to co działo się ze mną potem. Jest to na tyle prywatne, że nie przyszłoby mi do głowy dzielić się tymi szczegółami z obcymi ludźmi, czy co gorsza w telewizji. To zostawiam dla siebie, dla mojej rodziny, najbliższych. Mam wrażenie, że ludzie mający chociaż odrobinę kultury i taktu nie wchodzą w tak osobiste tematy. Istotą wystąpienia w telewizji było opowiedzenie o tym jak psychicznie sobie z tym radzić - bo nie każdy wie. Bo nie każdy wie, że obwinianie partnera o całość zdarzenia nie zawsze wynika z tego, że kobieta tak faktycznie czuje. Wynika to z rozgoryczenia, szukania przyczyny, zagubienia. Wiele par w takiej sytuacji rozstaje się. Wiele kobiet popada w depresje, bo nieświadomie oddala się od bliskich w swoim rozgoryczeniu i smutku. Wiele kobiet popada w nerwicę, część z nich dokona próby samobójczej. Nadal uważasz, że nie warto o tym rozmawiać? Ja wiem, że to trudny temat, nie każdy jest w stanie go udźwignąć emocjonalnie. 

ISTOTA PROBLEMU

Dlatego UŚWIADOMIENIE odgrywa tutaj znaczącą rolę. Wiedząc chociaż trochę na temat mechanizmów kierujących kobietą można uniknąć wielu dodatkowych problemów. Jest to oczywiście tylko przykład. Edukacja powinna dotyczyć również emocji, procesu żałoby czy też sposobów radzenia sobie ze stresem. I tutaj kluczową rolę powinien odgrywać psycholog. Powinien, bo jak się okazuje jedynie 2 na 10 kobiet faktycznie uzyskuje wsparcia psychologicznego. I nie problemem jest brak specjalistów, problemem jest system. To, że dyrektorzy szpitali muszą szukać cięć gdzie się da. Brakuje pieniędzy. Szpital skupia się na tym by ratować życie, o zdrowie psychiczne człowieku zadbaj sobie sam - nie rzadko czekając cztery miesiące na wizytę w poradni zdrowia psychiatrycznego. Jeśli masz pieniądze możesz poszukać pomocy na własną rękę. Ale to też nie jest rozwiązanie. Bo ta pomoc powinna pojawić się jak najszybciej - już na etapie pobytu w szpitalu. Ba! Znacznie wcześniej - w samej sytuacji zagrożenia. O tym mówiłam, to chciałam przekazać.




WYKORZYSTAJ TO MĄDRZE 

Media odgrywają olbrzymią rolę w społeczeństwie. Skąd burza wokół Roberta Lewandowskiego i jego udziału w reklamie Coca-Coli? A no stąd, że jest idiolem wielu młodych ludzi. Z drugiej strony olbrzymi problem otyłości wśród coraz młodszych dzieci. I co sobie taki młody chłopiec myśli? ROBERT LEWANDOWSKI PIJE COCA - COLĘ TO I JA BĘDĘ. I nie przetłumaczy, że to napój mało wartościowy, że to sam cukier, a cukier szkodzi zdrowiu. Reklama to potężna siła, dlatego jeśli mamy jakiś wpływ powinniśmy się głęboko zastanowić jakie może to przynieść konsekwencję.  Ale jak widać dla większej kasy i fejmu ludzie czasami podejmują różne decyzje. I tutaj się zatrzymajmy.

 KAMA DLA FEJMU? Jaki znowu fejm? 

Czy w trakcie programu padło słowo bloger? Nazwa mojego bloga czy też instagrama? Nie. Nie bo tego nie oczekiwałam i nie chciałam. Ja nie poszłam tam po to by się zareklamować, choć miałam niepowtarzalną, być może jedyną w życiu okazje by to zrobić. To, że prawdopodobnie większość by tak postąpiła, nie znaczy, że innymi ludźmi kierują tak płytkie pobudki. Uwierzcie mi na słowo, są na świecie ludzie, którzy robią coś po prostu, bezinteresownie, przede wszystkim nie oczekując korzyści dla siebie. W zasadzie nie oczekując niczego w zamian. Czasami robimy coś z potrzeby serca, dlatego, że spotyka nas coś złego, chcemy pomóc innym, którzy być może są w takiej sytuacji i sobie nie radzą, albo radzą sobie, ale gorzej. Ja zdaję sobie z tego sprawę, że to zaczyna brzmieć patetycznie - bo dość rzadko ma to miejsce w dzisiejszych realiach. Ale jeśli miałam okazję dotrzeć i pomóc choć jednej osobie to było warto. Nie mniej patetyczny jest populizm - żałobę powinno się dłużej nosić w sercu - serio? A to są jakieś ramy czasowe? Wytyczne co do tego ile się powinno, a ile nie powinno? To, że sprawnie funkcjonuje, pracuję, piszę, zajmuję się domem i dzieckiem, uśmiecham się, rozmawiam z ludźmi, wychodzę z domu, że ŻYJĘ - nie znaczy, że zapomniałam. Nikt poza moim mężem nie wie, jak wyglądał pierwszy tydzień po powrocie ze szpitala. To był cholernie trudny proces. Nie mam potrzeby informowania o tym, pisania o tym. Ten kto mnie zna wie, że nie jestem robotem, jestem bardzo wrażliwą,przeżywającą, uczuciową kobietą. Ale z wiekiem przybywa mi tej życiowej mądrości. Takie sytuacje na dobre wpisują się w nas, strata pozostaje w człowieku, ale trzeba pracować nad sobą, rozwijać się, stawiać czoła temu wszystkiemu, trzeba żyć, albo się poddać. Innej recepty nie ma.