Ostatnio przedstawiałam Wam nowy zakup z LUSH'a.
Angels on Bare Skin już używam, z wielką miłością i namaszczeniem :)
Zanim zdecydowałam się na jego zamówienie, naczytałam się
wielu pozytywnych komentarzy. Mam cerę
problematyczną, więc do pielęgnacji twarzy podchodzę z dużą ostrożnością. Po
Nodmadermie Vichy zaczęło mnie wysypywać na twarzy, mycie samą wodą wysusza mi
skórę. Niektóre mleczka i toniki mnie
uczulają i pozostawiają po sobie uczucie pieczenia i swędzenia. Po głupocie z
przeszłości zostały mi na twarzy przebarwienia i drobne blizny. Doprowadzenie
do porządku twarzy nie będzie łatwe, ale jestem zdeterminowana – jak zwykle ;D
Oszalałam na punkcie naturalnej pielęgnacji, ponieważ ona
się u mnie sprawdza. Póki co stosuję jedynie produkty z LUSH’a. Kolejnym etapem
jest wybór odpowiedniego hydrolatu – zastanawiałam się nad oczarowym,
lawendowym i nad różanym. Obecnie używam
toniku różanego – zawiera niestety alkohol – ale zapach jest obłędny. Subtelny,
delikatny.
No ale dzisiaj przedstawiam Wam pastę do mycia twarzy, która
stała się moim KCW od pierwszego użycia. Przed Wami Angles on Bare Skin !
Skład: Ground Almond (Prunus Dulcis), Glycerine, Kaolin, Water
(Aqua), Lavender Oil (Lavandula Augustifolia), Rose Absolute (Rosa
Damascena), Chamomile Oil (Anthemis Nobilis), Tagetes Oil (Tagetes
Minuta), Benzoin Resinoid (Styrax Benzoin), Lavender Flowers (Lavandula
Augustifolia), *Limonene, *Linalool
* Occurs naturally in Essential Oils.
Konsystencja : zbita, krucha, miękka masa
Pasta ma niesamowicie intensywny zapach. Trochę ziół, trochę
lawendy, ja wyczuwam także migdały.
To fioletowe co widzicie na zdjęciu to kwiatki lawendy. Widoczne grudki to zmielone migdały. To
właśnie dzięki nim pasta ma także właściwości peelingujące. Delikatne ścieranie
sprawia, że skóra wygląda na świeżą, zdrową, czystą i miękką w dotyku. Absolut z róży posiada właściwości przeciwzapalne
i regenerujące. Nie podrażnia i nie zapycha, oczyszcza i zwęża pory – serio,
serio ! Wydaje mi się, że jest wydajna i obawiam się, że nie zdążę jej zużyć do
czasu na etykietce.
Używam jej dwa razy dziennie, czasami tylko
wieczorem.
W jaki sposób ?
Z pudełeczka wyjmuję kawałeczek maski, następnie dodaję do
niej wodę i mieszam. Robię to na dłoni, nie potrzebujecie żadnych miseczek. Gdy
grudki stają się miękkie nakładam maskę na twarz – ale nie czekam do jej całkowitego
rozpuszczenia się. Po nałożeniu na całej powierzchni twarzy zaczynam masaż
okrężnymi ruchami. Następnie całość
zmywam wodą – ale tak sobie pomyślałam, że hydrolat lawendowy byłby świetny :)
Zalety
- zapach
- dobrze oczyszcza
- doskonale peelinguje
- odświeża
- skóra jest czysta, gładka, miękka, świeża
- fajna forma
- łagodzi zaczerwienienia i podrażnienia
- jest ładny i skuteczny :D
Wady
- dostępność (zamówiłam na allegro)
- cena ( z przesyłką ok 50zł )
Polecam, polecam, polecam :)
Pan Przemek zrobił piękną pastę ;) Bardzo przyjemny skład. Może sobie taką kupię, jak otworzą sklep w Polsce;) ile za niego zapłaciłaś?
OdpowiedzUsuńpolecam hydrolat oczarowy (ten z mazideł, bo jest zrobiony z kwiatów).
Właśnie, nie napisałam o cenie ! 40 zł trochę dużo...
Usuńprzyzwyczaiłam się do dobrych, ale tanich kosmetyków i teraz ciężko mi wydać nawet 20zł na jedną rzecz :) pomyśleć, że kiedyś byłam przekonana, że tanie kosmetyki są słabej jakości ;)
Usuńja też na początku byłam zachwycona herbalismem, używało się tej pasty bardzo przyjemnie, zapach mnie się ogromnie podobał (chociaż wiem, że niektórzy go nienawidzili :))), ale po zużyciu opakowania doszłam do wniosku, że nie zrobił z moją buzią nic specjalnego i nie jest jednak warty 40 zł. teraz chcę sama zrobić sobie taką pastę :D
OdpowiedzUsuńJa też myślę, że Angelsa zrobię sama - jedna z blogeerek, do której też zaglądasz ostatnio robiła i jest prawie taki sam :) Pochwal się jak zrobisz herbalisma - zastanawiałam się nad nim, ale w ostateczności zdecydowałam się na ten. Jeszcze Aqua Marina jest podobno rewelacyjna :)
Usuńczęsto na blogach są wpisy o kopiowaniu składów kosmetyków np. lusha albo jmo ;) myślę, że warto skorzystać - zaoszczędzone pieniądze i satysfakcja gwarantowana :)
UsuńA która blogerka? Ja nie trafiłam na takie wpisy, a też mnie ciekawią samodzielne mieszanki:D
UsuńWalczę z internetem - przekroczyłam transfer i strasznie muli. Jak tylko odnajdę linka to go wrzucę :)
Usuńok dzięki:*
Usuńa ja myślałam, że coś tu zjemy.. :D haha, pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńWszystkie produkty Lush'a wyglądają jak coś do jedzenia ;p
UsuńTo wygląda jak kasza manna z dodatkami :D
OdpowiedzUsuńI pierwszy raz widzę taki czyścik ;) Ja obecnie korzystam z mydła dermaglionu.
Brzmi bardzo ciekawie. Podobają mi się ich kosmetyki ale niestety ich cena jest dla mnie zbyt wysoka.
OdpowiedzUsuńMoże jak otworzą LUSH'a w Polsce, to ceny będą troszkę niższe. Ale ja zachęcam do samodzielnego zrobienia pasty - niebawem wrzucę link do instrukcji z bloga - jak tylko ją znajdę ;D
UsuńTo czekam na instrukcję. :)
UsuńMuszę go zakupić przy najbliższej okazji:)
OdpowiedzUsuńPolecam :) Ja czaję się teraz na Aqua Marinę :) ale to pewnie dopiero za kilka miesięcy :)
UsuńSłyszałam kiedyś o nim ;)
OdpowiedzUsuńojojo chce coś takiego!
OdpowiedzUsuńMożemy kiedyś w przyszłości zamówić jakoś pastę na pół, bo 100 gram to na prawdę dużo :)
Usuńjak coś jestem chętna ;)
Usuńzazdroszczę :D
OdpowiedzUsuńprędzej czy później ją kupię, ale póki co stosuję głównie OCM
Bardzo krótka data ważności, ale w końcu to naturalne składniki. Urocze są te kwiatki lawendy ^^
OdpowiedzUsuńPrzy okazji, zapraszam na wyzwanie a6w, jeśli masz ochotę :)
fit-and-sexy.blogspot.com
Tak, bardzo krótka data. Zobaczymy ile produktu będę miała miesiąc przed upływem daty przydatności, wtedy najwyżej zamrożę :)
Usuńużywałam go przez prawie 2 lata non-stop, jest świetny:)
OdpowiedzUsuń