Nie lubię określenia dieta. Dieta kojarzy mi się z czymś ściśle ustanowionym, z zakazami i nakazami. Z przymusem, niepotrzebnymi wyrzutami sumienia. Jednak w ciągu ostatnich miesięcy w moim codziennym jadłospisie pojawiło się kilka produktów, z których spożywania nie jestem dumna, ale w ogólnym rozrachunku wolałam zjeść zupkę chińską niż głodować. Teraz moje myślenie przeszło na inny tor i chcę być badziej świadoma tego co jem i w jakich ilościach. Bardzo zależy mi również na wnikliwej obserwacji mojego ciała - celem jest zaobserwowanie jak reaguje ono na poszczególne produkty.
Doszłam już do tego, że nie mogę jeść za dużo owsianki - bo po niej mam słoniowaty, mega wzdęty brzuch - bez względu na ilość spożytej wody. Dlatego jadam ją bardzo rzadko, ale nie wykluczyłam jej calkowicie.
Na samym początku muszę napisać o tym, że jestem przeciwna astezie w jadłospisie - nawet na redukcji. Moim celem w trakcie akcji dupa sama się nie zrobi, jest zredukowanie jak największej ilości tkanki tłuszczowej - to po pierwsze, po drugie dążę do wzmocnienia mięśni, zwiększenia siły i wytrzymałości, po trzecie końcowe kształtowanie sylwetki - wedle schematu już utartego w mojej głowie. Hedonizm jest spoko, hedonizm jest potrzebny. Nie wierzę, że w okresie Świąt Bożego Narodzenia nie zjem wigilijnych pierogów, nie skosztuję ciasta babci, czy nie napiję się kieliszka wina, albo czterech. I nie mam też zamiaru sobie tego zakazywać. Mam wiedzę, czego powinnam unikać i to mi wystarcza. Jeśli zjem coś z mojej listy produktów, których pragnę uniknąć nie stanie się tragedia - ale będziecie o tym wiedzieć.
Jeśli chodzi o wartość kaloryczną w ciagu dnia to nie chciałabym aby przekraczała ona 2000 kcal. Jeśli chodzi o liczenie kalorii to w moim przypadku nigdy się ono nie sprawdziło. Kilka razy zakładałam dzienniki dietetyczne, a po chwili o nich zapominałam. Dzięki temu, że mam zawsze telefon przy sobie mogę dokumentować to co zjadam. Jeśli znajdę czas, dodatkowo, tygodniowe zestawienie posiłków będę wzbogacać o dziennik ze szczegółową rozpiską. Jeśli znajdę czas.
W moim jadłospsie będą:
- białko - mięso, ryby, jaja, rzadziej twaróg, z nabiału serek wiejski, jogurt natualny, mleko 2.0% tylko do kawy, ser feta <3 <3 <3
- węglowodany złożone - kasza, ryż, makaron - głównie w dni treningowe
- węglowodany proste - owoce, miód, konfitury/dżemy
- tłuszcze - awokado, oliwa z oliwek, olej sezamowy, olej kokosowy, olej słonecznikowy do smażenia
- warzywa
- majonez - sorry. Majonez <3 <3 <3 - w sumie to jadam łyżkę raz na dwa tygodnie, to chyba nie jest jakiś wielki grzech redukcyjny. Ostatnio też doszłam do wniosku, że przecież sama mogę ukręcić majonez.
- orzechy i nasiona
Będę unikać:
- słodyczy - jak nie jem to nie jem, jak spróbuję, posmakuję to przepadam, nie potrafię się zatrzymać.
- ciast, tortów, babeczek
- białego pieczywa
- napojów gazowanych
- fast food'ów
- owsianki
- chipsów, krakersów, paluszków
- naleśników z owocowym sosem - polecam sos Suzete - mega pyszne naleśniki. Mój narzeczony stanął na głowie i zaskoczył mnie totalnie.
Rezygnuję z:
- ziemniaków gotowanych.
- kukurydzy
- ostatnio opuchnięta jestem również po długotrwałym jedzeniu kaszy gryczanej - nie wiem czy to sprawa kaszy, czy miesiączki. Do obserwacji.
Założenie jest takie, że każda z nas może sobie pozwolić raz w tygodniu na cheatowe święto. U mnie często jest tak, że jak już świętuję, to świętowania nie ma końca. Nie zakładam małych, dużych odstępstw. Jeśli się coś pojawi, to po prostu o tym napiszę.
Wklejam kilka przykładowych obiadów z bieżącego tygodnia.
![]() |
5.50 - serek wiejski z kiełkami rzodkiewki i ogórkiem; banan; kawa
8.45
13.45
18.00 - jedna kanapka jak na śniadanie, grejpfrut
20.40
mam tak samo ze słodyczami, dlatego staram się nie jeść. Twoje menu wygląda mega smakowicie :)
OdpowiedzUsuńna talerzach widzę samo zdrowie ;)
OdpowiedzUsuńze słodyczami mam gtak smao, bałąm sie tylko ze ja tak mam ;P dobrze ze nei jestem sama hehe, ale przesrane Ci powiem;/
OdpowiedzUsuńJem owsiankę codziennie, wiem, że powinnam robić chociaż dzień przerwy, ale uwielbiam ją :D no i jak zjem coś innego na śniadanie to później cały dzień się obżeram. Nigdy nie brałam pod uwagę tego, że brzuch mam jaki mam właśnie od niej, muszę kiedyś spróbować nie jeść przez tydzień i sprawdzę czy widać zmianę ;)
OdpowiedzUsuńSłyszałam, że dla osób dla których owsianka jest za 'ciężka', zaleca się kaszę jaglaną z odrobiną oliwy i dodatkami (mogą być takie same jak te do owsianki) :D
OdpowiedzUsuńWlasnie chce spróbować innych kasz niż gryczana. Chętnie spróbuje jaglanej :)
Usuńjaglana jest extra, uwielbiam wszystkie kasze:)
UsuńAle pyszności zajadasz, trzymam kciuki za powodzenie planu :)
OdpowiedzUsuńJa rok temu, gdy dowiedziałam się o mojej niedoczynności tarczycy na momencie wyzbyłam się całego świń stwa, zero cukru, zero słodyczy, zero jasnego pieczywa- a raczej jakiegokolwiek, jedynie jeśli akurat wpadły mi w ręce w sklepie- to sucharki błonnikowe, zero masła, zero fast foodów, ziółka pierdółki i mimo cwiczeń- zero zniżania się wagi. Ale na szczęście trzymanie się zasady- jedz ostatni posiłek między 18-20godz i jest szał jeśli nie podjadam nocą :)
OdpowiedzUsuńMoże kiepsko wyrównana niedoczynność? Jak TSH?
UsuńWidzę, że nie tylko ja uwielbiam majonez :P Na szczęście przypadł mi do gustu Hellmans light i w zasadzie to nie mam już wyrzutów sumienia w tym temacie ;) A czemu unikasz owsianki??
OdpowiedzUsuńU mnie jest podobnie z posiłkami :) Głównie białko, złożone węgle i warzywa :D Tak jak mówisz, bez diety nie ma dobrej "dupy" :D
OdpowiedzUsuńBardzo dobre podejście do diety. Też wychodzę z takiego założenia, że nie ma co sobie nakładać restrykcji, bo potem z tego same frustracje wynikają, a organizm gorzej znosi frustracje od grzeszka w postaci łyżki majonezu raz na tydzień ;)
OdpowiedzUsuńJa batonów ani czekolady, ani ciast drugi rok nie tykam, chociaż mam 2 grzechy główne : chałka i jogobella XD Kasza gryczana: cudo, nie wiem jak wcześniej bez niej żyłam XD
OdpowiedzUsuńraz piszesz, że wszędzie wokół jest przesada a ty nie zamierzasz w nią popaść, nagle dwa dni później wiatr zawieje z innej strony i już nagle milion założeń i zakazów :D
OdpowiedzUsuńJeśli czytasz wybiórczo co dziesiąty post a potem hejtujesz to gratuluje. Trudno żeby Ci się wszystko zgadzało. Konstruktywna krytyka > hejtowanie - brawo.
Usuńja piernicze, gdzie tu hejt?:) chyba nadużywasz znaczenia tego słowa ;) co jest takiego obrażającego autorkę w tym zdaniu? gdzie są wyzwiska, przekleństwa, obraźliwe teksty mające zdołować kogokolwiek, sponiewierać godność i inne tego typu przygnębiające rzeczy?:D to tylko uwaga człowieka patrzącego z boku, nie żaden hejt czarny koniu :D
UsuńTo jeśli juz piszesz uwagi to czytaj ze zrozumieniem, aby były one podstawne.
Usuńprędzej przestanę czytać, bo szkoda mojego czasu :) ale powodzenia z narzuconym sobie wyzwaniem! ;)
UsuńPrzeczytaj posta a potem komentuj
OdpowiedzUsuńTeż mam tak ze słodyczami, jak już dorwę tego batona to potrafię kilka na raz zjeść, a potem mnie brzuch boli :P Dlatego staram się omijać je szerokim łukiem. Dobrze, że teraz rozpoczyna się sezon na cytrusy- w moim wypadku zdrowszy zamiennik słodyczy :)
OdpowiedzUsuńJA jakoś nie umiem sie zmusić do konkretnej diety czy chociaż ograniczeń ;(
OdpowiedzUsuńA co jest nie tak z owsianką? :)
OdpowiedzUsuńNie pisałam ze cos jest nie tak z owsianka. Pisałam ze ja na nia zle reaguje- wzdety spuchniety brzuch mimo bardzo dużej ilości wody. Generalnie owsianka jest spoko :)
Usuńrozumiem Cię doskonale ja mam tak samo po owsiance :(
Usuńi po każdym gotowanym warzywie :(
swoją drogą zastanawiam się czy jest jakiś na to sposób, bo uwielbiam brokuły, ale po ich zjedzeniu wyglądam jak w 4 miesiącu ciąży xD
Trzymam kciuki za utrzymanie diety :*
Jasne, jasne. Chodziło mi o to, czemu akurat Ty ją ograniczasz, w sensie co się dzieje. Skrót myślowy ;)
UsuńZe słodyczami mam to samo- jak tylko spróbuję- przepadam...
OdpowiedzUsuńZe słodyczami mam podobnie. Ale musimy jakoś sobie poradzić. :)
OdpowiedzUsuń