Nigdy nie byłam w stanie wykonać perfekcyjnej kreski na górnej powiece. Jeśli już jedna była całkiem okiej, to druga wychodziła jakaś koślawa, zupełnie inna niż ta pierwsza. Nieustannie ścierałam, próbowałam od nowa, później też ścierałam i zamiast fajnie wyglądającego oka miałam je zaczerwienione, załzawione i opuchnięte. Nie ważne czy była to czarna kredka, eyeliner w pędzelku, żelu, pisaku - efekt był przeważnie taki sam - mizerny.
Drugim powodem dla którego zdecydowałam się na tego typu rozwiązanie jest fakt, że zazwyczaj się nie maluję w jakiś wyszukany sposób. Nakładam podkład, tuszuję rzęsy i koniec. Nie lubię nakładać cieni, robię to jedynie na jakieś większe okazje. Czasami wychodząc do pracy nie mam nawet czasu na wytuszowanie rzęs. Stosowałam make up no make up.
Kreska nad którą pracowałam ponad godzinę.
Pierwszy zabieg wykonałam jakoś w połowie września.
Cellulitka pytała, czy w trakcie wykonywania zabiegu odczuwałam dyskomfort, ból.
Idąc do salonu nie wiedziałam czego się spodziewać. Z nikim nie rozmawiałam wcześniej, jakoś nie przyszło mi to do głowy. Bólu się nie obawiałam, bo raczej jestem osobą wytrzymałą, stwierdziłam, że zacisnę zęby i jakoś to przetrwam.
Zanim kosmetyczka przystąpiła do zabiegu przez około 30 minut, w pewnych odstępach czasu do oka wpuszczała mi krople znieczulające. Bezpośrednio przed smarowała mi maścią znieczulającą powiekę. W trakcie zabiegu czułam delikatne działanie igły, jednak nie był to jakiś duży ból. Delikatny dyskomfort może tak. Ale dało się wytrzymać. Jednak ze względu na noszenie soczewek kontaktowych moje oczy przyzwyczaiły się do bezpośredniego dotyku, nie bolą mnie i nie łzawią tak mocno. Ja zdecydowałam się na lekką, cienką i niezbyt wywiniętą kreskę. Nie wiedziałam jak będę w niej wyglądać, lepiej na kolejnej wizycie dodać, bo ująć niestety się nie da. Kosmetyczka dokładnie w trakcie zabiegu czyściła mi oko, przemywała je.Tuż po zabiegu powieka była opuchnięta i zaczerwieniona.
Czas całego zabiegu to około 1.5 godziny.
Zdjęcie zostało zrobione bezpośrednio po zabiegu. Pielęgnacja po polegała na smarowaniu w ciągu dnia kilka razy powieki kremem natłuszczającym. Dzięki temu strupek szybko i bezboleśnie odpadł. Kreska po mniej więcej dwóch tygodniach jest nieco bledsza.
Po 5 tygodniach poszłam na zabieg poprawiający i po nim wyglądałam trochę gorzej :)
Stosowałam zimne okłady na oczy, przykładałam rumianek. Jest to efekt nie bezpośrednio po zabiegu, tylko dzień po.
Obecnie kreska wygląda tak:
Koszt zabiegu zależny jest od miejsca w którym go wykonujecie.
Kreska podobno trzyma się... całe życie ;) Na pewno po pewnym czasie należy zrobić zabieg odświeżający. Ale ten pewien czas to może być 5 czy 10 lat. Wszystko zależy od tego jak długo skóra trzyma pigment. Jest to kwestia indywidualna.
Ja jestem bardzo zadowolona. Kreska nie wygląda sztucznie, nie rzuca się nachalnie w oczy. Delikatnie podkreśla i otwiera oko.
Polecam! :)
Wow, czyli delikatny tatuaż :). Strasznie boję się igieł więc zabieg raczej nie dla mnie. Choć przez 9mc w ciąży gdzie badania są na każdym kroku może się przyzwyczaję ;)
OdpowiedzUsuńDecyzja o delikatnej kresce była idealna! Tym bardziej, że efekt będzie utrzymywać się długo, a kocia gruba krecha mogłaby się znudzić. Zawsze podstawę już masz więc dorysowanie grubszej kreski na obecnej nie powinno być trudne czy czasochłonne :)
Dokładnie, zawsze domalować już jest łatwiej ;)
UsuńŚwietnie wygląda taka delikatna kreska :) Bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńładnie wygląda, ale sobie bym nie zrobiła
OdpowiedzUsuń_________________________
fashionblogger, styling & makeup on
WWW.JUSTYNAPOLSKA.BLOGSPOT.COM
Bardzo subtelnie wyszło, jestem na tak!
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńDziękuję Kochana za tak szybką odpowiedź i wsparcie :) Kiedyś działałam na vitalii, ale blog chyba lepszy... vitalia nienawiścią przepełniona trochę ostatnio i zaczęła mnie przez to demotywować :D Nie ma to jak zajemne wsparcie i woman power <3
OdpowiedzUsuńTeż tam zaczynałam - dawno, dawno temu. Nie było aż tak źle, a teraz serio!?
OdpowiedzUsuńTeraz 21 : )
OdpowiedzUsuńA Ty ?
p.s świetna, delikatna kreska : )
Ja jeszcze 26 :)
UsuńŚwietna kreska :D a ile czasu rano zaoszczędzasz :D
OdpowiedzUsuńRano nawet nie mam czasu pomyśleć o kresce. Wstaję po 5.00 żeby na 7.00 dojechać do pracy, więc wszystko dzieje się jak w matrixie :D
UsuńPrzyznam, że wygląda całkiem naturalnie.
OdpowiedzUsuńładny, subtelny efekt:)
OdpowiedzUsuńWygląda naprawdę super, ale ja bym się chyba nie zdecydowała, bo to jednak pomysł na zawsze. A robienia kresek niestety unikam, bo o ile wyjdzie jeszcze w miarę ładnie to czymkolwiek bym jej nie robiła po krótkim czasie się rozmaże :(
OdpowiedzUsuńtrzyma się 3 lata :)
OdpowiedzUsuńTylko? :/
UsuńSuper to wygląda. Tylko w mojej pracy by to nie przeszło. Nie mogę się malować.
OdpowiedzUsuńJedynie po cichu kładę podkład delikatnie aby zakryć niedoskonałości. I z tym też walczę, żeby wcale się nie malować.
Więc taka kreska której nie mogłabym zmyć byłaby problemem.
Ale nie ukrywam że wygląda ślicznie, delikatnie i suptelnie.
wooow wyglądaniesamowicie i na pewno pozwala zaoszczędzić czas, ale krucze ja uwielbiam się malować przeróżnie, więc trochę szkoda ;) ale jestem zaskoczona tym, że trzyma sie ponoc całe życie ;o
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka sobie zrobiła takie kreski, tlyko nieco grubsze. Ja nie jestem przekonana - nie zawsze maluję kreskę, czasami mam ochotę na inny kolor itd. :)
OdpowiedzUsuńwww.zdrowotnieiradosnie.blogspot.com - zapraszam :)
Delikatnie i subtelnie. Bardzo mi sie podoba :-)
OdpowiedzUsuńAle zaczerwienione oczko... Ja bym chyba umarła z bólu :D
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie wyszedł Twój makijaż. Chyba też się na taki zdecyduję. Dzięki niemu zaoszczędzę trochę porannego czasu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń