czwartek, 12 października 2017

O co chodzi TYM MEDYKOM?

Miałam pozostać obojętna i nie zabierać głosu w dyskusji, która dotyczy mnie i mojej rodziny w sposób bezpośredni.

Moja osoba jest silnie związana ze służbą zdrowia. Mój mąż jest lekarzem rezydentem robiącym specjalizację z ortopedii i traumatologii narządu ruchu. Moja siostra jest w trakcie specjalizacji z radiologii. Moja mama jest pielęgniarką pediatryczną. Moja przyjaciółka jest fizjoterapeutką pracującą z dziećmi. Ja sama jestem psychologiem, pracującym w ZOL'u. 
Jednak obserwując i czytając wypowiedzi ludzi - również z mojego najbliższego otoczenia - co mogłoby wskazywać, że mają jakiś zarys problemu - doszłam do wniosku, że nie mogę pozostać bierna. Stwierdziłam, że te wszystkie kłamstwa, zarzuty w stosunku do lekarzy rezydentów i zawodów medycznych, oraz zniekształcenia rzeczywistości wynikają z niewiedzy - na prawdę bardzo chciałabym się nie mylić. 

Kilka miesięcy temu miałam okazję na własnej skórze doświadczyć tego, jak bardzo pacjenci w polskich szpitalach są zaniedbywani. Jako osoba po poronieniu nie otrzymałam ŻADNEGO wsparcia ze strony psychologa, z jednej przyczyny - psychologa po prostu nie ma. I nie jest to wina szpitala, w którym się znalazłam - bo problem dotyczy wielu placówek w kraju - to jest wina systemu. I właśnie dzisiaj, to z tym chorym systemem walczą młodzi lekarze. Uważasz, że człowiek w kryzysie psychicznym powinien być zdany tylko na siebie? Uważasz, że depresja wynikająca ze straty dziecka bierze się z kosmosu? Uważasz, że interwencja psychologiczna jest zbędna? Czego Ty byś oczekiwał/a gdyby przyszło Ci się z tym zmierzyć? 

Pracownicy zawodów medycznych od około dwóch lat próbują prowadzić dialog z przedstawicielami rządu na temat poprawy warunków w ochronie zdrowia. Nie -  jak to obecnie próbuje przedstawić rząd - jedynie o podwyżkę swoich pensji. Nie będę przytaczać wszystkich postulatów, ale głównym z nich jest zwiększenie finansowania ochrony zdrowia do 6,8 % PKB - czyli do poziomu jaki obecnie WHO uważa za niezbędne minimum do prawidłowego jej funkcjonowania. Co to znaczy? Znaczy to nie mniej ni więcej jak to, żeby pieniędzy na zapewnienie obywatelom Polski świadczeń medycznych było więcej. Pieniądze te nie są wykorzystywane jedynie na wynagrodzenia dla lekarzy, pielęgniarek, ratowników medycznych, fizjoterapeutów, analityków medycznych, psychologów, logopedów, dietetyków itd. Są one potrzebne na sprzęt, na leki, na wyposażenie ''hotelowe'' szpitali (pościel, jedzenie, środki higieniczne, środki czystości itd) więc na to, co potrzebne każdemu pacjentowi. 

Jeśli nie popierasz protestu medyków to czy masz świadomość, że uderza to głównie w Ciebie - jako pacjenta?

Tyle się słyszy wokół negatywnych opinii - że jedzenie nie przypomina jedzenia, tylko rzygowiny, że kołdra jest dziurawa, że brakuje środków czystości, a porodówka wygląda jak z filmu Hitchcocka. Myślisz, że medycy są zachwyceni z warunków swojej pracy? Myślisz, że oni nie chcą poprawy jakości wykonywania swoich usług, do czego niezbędny jest  m.in specjalistyczny, nowoczesny sprzęt? Ba! co tu mówić o sprzęcie czy niezbędnym instrumentarium na bloku operacyjnym, skoro w ubikacji brakuje papieru toaletowego, ręcznika papierowego ,mydła - nie, to nie jest żart. W wielu szpitalach bardzo ciężko o te podstawowe rzeczy. 

Ale skoro lekarze strajkują to prawdopodobnie chodzi im tylko o napełnienie swojej własnej kieszeni - ale zaraz! czy ktoś widział biednego lekarza? czego w ogóle oni chcą ? Mało im?! No mało. Czy zadałeś sobie tyle trudu by dowiedzieć się jakie wynagrodzenie dostaje lekarz rezydent? Jest to informacja podana do opinii publicznej - 3170 zł BRUTTO co daje miesięczne wynagrodzenie '' do ręki'' 2275 zł. Po odliczeniu obowiązkowych składek na OIL (OKRĘGOWA IZBA LEKARSKA) zostaje 2215 zł Przelew na taką kwotę dostaje co miesiąc mój mąż, więc wiem o czym mówię. Dużo? Mało? Za ratowanie ludzkiego życia?
Ale przecież może dorobić! Na dyżurach! - krzyczą. Jakby te nocne dyżurowanie to był taki rarytas. Ktoś kto pracuje na nocne zmiany, wie z czym to się wiąże - z rozregulowaniem organizmu, nieprzespanymi nocami (nie, lekarz na dyżurze nie śpi pod świeżą, pachnącą pierzynką - co nie znaczy też, że NIGDY nie odpoczywa), ogromnym stresem - zwłaszcza dla młodego lekarza, który nie zapominajmy - wciąż swojego zawodu się uczy. Dorobić może każdy - jest to jedynie kwestia wyboru - czy się chce, czy nie. Więc wytaczanie argumentu, że z dyżurów ma takie kokosy jest bezpodstawne - jakie to kokosy pytam? Za pracę od 8.00 do 8.00 wynagrodzenie rzędu 300-400 zł to są jaja, a nie żadne kokosy.  

Lekarz - pff - wiedział co go czeka - wybierając medycynę. Że co niby wiedział? Że nie będzie miał możliwości podania pacjentowi niezbędnego leku, bo szpitala na niego nie stać? To miał porzucić marzenia o zostaniu lekarzem, bo jedynie w naszym chorym kraju lekarzom, osobom ratującym nasze zdrowie i życie rzuca się ochłapy, a nie solidne wynagrodzenie, adekwatne do jego umiejętności, zdolności i wiedzy? Każdy -  lepiej lub gorzej - obetnie sobie grzywkę, każdy zapakuje kurczaka do pudełka, każdy pomaluje sobie pokój - ale nie każdy podłączy kroplówkę, odbierze poród, dobierze odpowiednie leczenie, zrobi zastrzyk czy w końcu rozetnie rękę, nogę czy brzuch aby wyleczyć chorego.

Nie da się porównać między sobą wykonywanych zawodów - z jednej prostej przyczyny - praca lekarza jest nie tylko pracą stresującą, obciążającą fizycznie i psychicznie, ale przede wszystkim w rękach lekarza jest zdrowie i życie ludzi - o odpowiedzialność się tutaj rozchodzi. Czemu pilot samolotu zarabia tysiące? Bo on ma w swoich rękach los wielu ludzi, jest za nich odpowiedzialny. Dostaje płacę adekwatną do wykonywanej pracy. Gdy płytkarz popełni błąd w sztuce - płytki będą krzywe, gdy pani w fastfoodzie złoży krzywo bułkę - konsument ubrudzi się musztardą, gdy lekarz popełni błąd - na który notabene w opinii publicznej miejsca nie ma - odbiera zdrowie, w najgorszym wypadku zabija Ci matkę, żonę czy dziecko. Czy teraz rozumiesz sedno problemu? 

Jestem żoną lekarza. Mniej więcej wiedziałam czego mogę się spodziewać - mąż w pracy, ja w domu wychowująca naszego syna. Jednak nie wiedziałam, że by żyć nie martwiąc się czy będę miała za co opłacić rachunki i co wsadzić do gara - czyli ŻYĆ po prostu - nie będzie widział jak nasz syn stawia pierwsze kroki, mówi pierwsze słowa, w domu będzie gościem. Nie byłam gotowa na to, że niemal każde święta będziemy spędzać oddzielnie, że kilka nocy w miesiącu będę przytulać poduszkę, a nie męża. Będąc żoną lekarza widzę jak wiele tracimy, bo pracuje do 15:30, ale w domu jest o 18:30  bo przecież przedłużyła się operacja. Widzę jakie ponosimy tego konsekwencje każdego dnia, ale widzę również mojego męża, który kocha to co robi. Który do swojej pracy podchodzi z ideałami, pasją i z ciągłą potrzebą dokształcania się. I co zrobić w takiej sytuacji - poddać się czy walczyć? 


W szpitalach brakuje lekarzy do obstawienia dyżurów medycznych. Niedobory kadrowe i niskie pensje zmuszają młodych lekarzy do wykonywania pracy ponad ich siły i możliwości. Jest to jedynie zarys problemu. Mam nadzieję, że rząd zrozumie, że zdrowie i życie jednostki jest najważniejsze do prawidłowego funkcjonowania państwa i nie dopuści do eskalacji protestu, który realnie może zakończyć się strajkiem generalnym WSZYSTKICH zawodów medycznych, co dopiero wtedy pokaże społeczeństwu jak ważne jest prawidłowe funkcjonowanie ochrony zdrowia.


Niżej przytaczam postulaty rezydentów:


1. Zwiększenie nakładów na ochronę zdrowia do poziomu europejskiego nie niższego niż 6,8% PKB w przeciągu trzech lat.
2. Likwidację kolejek.
3. Rozwiązanie problemu braku personelu medycznego.
4. Likwidację biurokracji w ochronie zdrowia.
5. Poprawę warunków pracy i płacy w ochronie zdrowia.



POPIERAM PROTEST GŁODOWY MEDYKÓW.
A TY!?

4 komentarze:

  1. Ja również zdecydowanie popieram.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brawo ! Wspaniały wpis ! Nie jestem lekarzem, nie mam lekarza w rodzinie ale jestem rozumnym człowiekiem - protest rozumiem i popieram, bo protestują w moim imieniu i w mojej sprawie !

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeszcze mniej zarabiają nauczyciele i logopedzi, wiem bo takiego zawodu się nauczyłam ale wyprowadzka z domu i przymus utrzymania się samej sprawił, że musiałam porzucić marzenia i pracuję obecnie w biurze za większą kwotę... a 5 lat nauki poszło w błoto gdy dowiedziałam się, że przez ok 5 pierwszych lat pracy w zawodzie nie dostanę nawet 2000 zł netto ;/ czekam na strajk nauczycieli i logopedów. I tak wiedziałam tak jak lekarze na co się piszę jeśli chodzi o zarobki przez pierwsze lata (myślałam, że 5 lat się pomęczę a potem będzie trochę więcej) ale do tego nie wiedziałam jak ciężko jest dostać pracę w moim zawodzie (wszędzie oczekują min 3 lat doświadczenia) jeśli nie ma się znajomości...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jestem za tym, aby podniesc rezydentom pensje bo jednak za ratowanie ludzkiego życia taka ilość pieniędzy to jakas kpina. Niech walczą o swoje. Jestem fizjoterapeutka i w jakims procencie jestem w stanie zrozumieć co czuja i dlaczego tak walczą. Kilka miesiecy temu byłam zatrudniona za umowe zlecenia i dostawałam wynagrodzenie 1200 zł z czego na umowie miałam 800 zł brutto a netto wychodziło 500 zł. To jest dopiero chore. Z czasem umowa zmieniona została na umowe o prace na pół etatu i obecnie dostaje 1500 zł na rekę ale na umowie znów marne 1000 zł. serio??? za taka ciezko prace dostaje takie pieniadze. Uważam ze jakikolwiek zawod medyczny jest bardzo niewdzieczny. Dostajemy bardzo marne pieniadze. Czesto słysze od pacjentów ze jestem nierobem, ze wiecznie fizjoterapeuci marudza a tak duzo przeciez nie robią. Wielokrotnie pacjenci mi grozili uwagą radiem itd za to ze tak duze kolejki sa do rehabilitacji. No ale przeciez to nie moja wina. Na temat naszej słuzby zdrowia mozna by napisac ksiązkę. Wyszło mi masło maslane a to dlatego ze chciałoby się napisac tak duzo w kilku zdaniach. Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń