środa, 7 października 2020

„BUNT DWULATKA”

 

„Nie poznaję mojego dziecka”.

„Coś się stało z moim dzieckiem?”

„Gdzie popełniłam błąd?”

„Czy on już zawsze będzie się tak zachowywać?

MUSZĘ coś zacząć robić, w przeciwnym razie będą z nim problemy”

„Ale on jest złośliwy, robi mi wszystko na przekór!”

 

To tylko niektóre z przykładowych myśli, które towarzyszą rodzicom podczas ich codzienności z dwulatkiem. Przychodzi taki moment w życiu rodziny, kiedy spokój i harmonia zostają zaburzone „nieoczekiwaną” zmianą w zachowaniu dziecka.  Zachowanie dziecka będące nowością dla rodziców – zwłaszcza dla tych, którzy w tę rolę wchodzą po raz pierwszy- zaczyna budzić w nich niepokój, dlatego też zaczynają poszukiwać – wsparcia, zrozumienia, a także rozwiązania swojego problemu.

W sieci możemy znaleźć wiele sprzecznych informacji dotyczących tego, jak sobie w tym okresie poradzić, jak ten okres rozumieć, jak reagować na sytuacje w których dziecko „walczy by postawić na swoim”. Dostajemy gotowe rozwiązania i porady – nie ma więc co się dziwić, że gdy rodzice decydują się na konsultację psychologiczną, to spodziewają się gotowych rozwiązań, które będą działać – szybko i skutecznie. W rzeczywistości nie jest jednak tak prosto. Niektóre z rozwiązań mówią o tym, by rzucającego się po podłodze dwulatka zostawić w spokoju, ignorować i nie reagować, udając, że nie widzimy co się z nim dzieje. Możemy przeczytać również o tym, że dwulatek jest w stanie nauczyć się manipulowania rodzicami, gdy tylko Ci zareagują na jego ataki, dlatego też pod żadnym pozorem nie należy tego robić – czytamy ostrzeżenia zapisane tłustym drukiem na portalach przeznaczonych dla rodziców. Nie brakuje barwnych określeń takich jak złośnik czy buntownik – czy to słuszne spojrzenie na zachowanie dziecka, biorąc pod uwagę wiedzę jaką dzisiaj posiadamy?

 


 CODZIENNOŚĆ Z DWULATKIEM

Mama idzie w prawo stronę, więc ja pójdę w lewą. Nie chce herbaty z żółtego kubka, bo z niebieskiego lepiej smakuje. Złoszczę się podczas zabawy z układanką, bo kwadrat nie pasuje w miejsce kółka, potrafię z tego uczynić prawdziwą tragedię - płaczę, krzyczę tupię w miejscu nogami i macie szczęście jeśli w tym całym uniesieniu nie zostaniecie trafieni zabawką w czoło!

 Wasze dziecko bawi się w najlepsze właśnie wtedy, gdy chcecie się ubrać i wyjść z mieszkania. Podczas posiłku zrzuca jedzenie z talerza z fascynacją obserwując jego trajektorie lotu– ah te fascynujące prawa fizyki - patrzy na Was i się śmieje. Tańczy na stole, skacze po kanapie, wkłada palce w kontakt, kopie psa i ciągnie kota za ogon. Biega po kałużach, pluje wodą podczas picia, a na każde Twoje NIE i NIE WOLNO reaguje złością.

Brzmi znajomo? Prawdopodobnie dorzucilibyście setki innych zachowań, które są wpisane w Waszą codzienność. Pojawia się zatem pytanie….


 JEŚLI TO NIE BUNT, TO CO?

W okresie pomiędzy 18 miesiącem życia, a trzecimi urodzinami* (plus/minus) dziecko wchodzi w ważny okres rozwojowy, w literaturze określany także kryzysem rozwojowym, w którym to do głosu dochodzi silna potrzeba autonomii, przy jednoczesnym zachowaniu zależności od opiekuna, co często jest źródłem frustracji. Dziecko na skutek zmian biologicznych, które nastąpiły na wcześniejszym etapie rozwoju jest w stanie samodzielnie się przemieszczać, po swojemu poznawać świat, chodzić w te miejsca, które jeszcze niedawno były poza jego zasięgiem. Nasz maluch po raz raz pierwszy zauważa, że jest kimś innym niż mama,  zaczyna dostrzegać swoją odrębność i chce sam o sobie decydować. Dziecko potrzebuje doświadczyć tego, że ono jest kimś innym, ma odrębną tożsamość i ma prawo być sobą. Ta potrzeba bycia różnym jest siłą napędową dwulatków, w żadnym wypadku nie chodzi im o bunt i działanie na niekorzyść rodzica. Dzieciom, będącym zależnym od opiekunów zależy na współdziałaniu i relacji, nie są w stanie manipulować otoczeniem, bo ich struktury mózgu nie są na tyle rozwinięte, by mogły po taką strategię sięgać. 

Często rodzice pytają - Kamila, ile to potrwa? Odpowiadam zgodnie z prawdą - nie wiem, to zależy. Od czego? Od tego czy wchodzisz w codzienną "walkę" z dzieckiem, próbujesz kontrolować, rozkazywać i wymierzasz kary, by podporządkować sobie dziecko, czy też podchodzisz z uważnością i szacunkiem do tego kim jest, kim chce się stać, o jakich potrzebach informuje, co chce Ci swoim zachowaniem przekazać. Od tego czy potrzeba autonomii została zaspokojona, czy też nie. To ważny etap w życiu dziecka, a dla rodziców może być bardzo obciążający. Warto zatem poszukać wsparcia i zadbać o siebie w tym trudnym okresie, pogadać z kimś kto pomoże rozszerzyć perspektywę, z kimś kto doświadcza podobnych trudności. 

*u niektórych dzieci, może wystąpić wcześniej u innych później, niektórzy mogą wcale go nie zauwazyc..

NAUKA DOKONYWANIA WYBORU

Dawanie dziecku przestrzeni na podejmowanie decyzji jest bardzo ważnym elementem rozwijania jego samodzielności, ale bywa też dla dziecka źródłem frustracji. Dając dziecku wybór, sprawiamy, że ma ono poczucie sprawstwa, samostanowienia o sobie, jest zaangażowane w działanie, brane pod uwagę, a to ostatnie to oznaka szacunku, która pozytywnie wpływa na relacje i budowanie poczucia własnej wartości. Surowy rygor, sztywność, brak przestrzeni na swobodę i usłyszenie dziecka utrudniają zaspokojenie potrzeby autonomii, ale wpływają również na relacje. Jeśli w Twojej głowie właśnie pojawiło się pytanie czy dziecko w tym wieku może samodzielnie decydować o sobie odpowiedź brzmi tak, ALE to decydowanie o sobie ma być adekwatne do wieku. Decyzje w sprawach istotnych – czyli czy dziecko pójdzie do lekarza, do żłobka, kiedy pójdzie spać, czy umyje zęby należą do rodziców. Nie może tutaj zabraknąć stawiania zdrowych granic. Pamiętajmy również o tym, że zapewnienie bezpieczeństwa dziecku powinno stanowić priorytet. W naszej  codzienności z dzieckiem nie brakuje tych sytuacji, w których może mieć on możliwość ładowania potrzeby autonomii – która zaspokojona sprawia, że zaproszeń do frustracji z czasem będzie mniej. Warto wspomnieć również o tym, że możemy zaobserwować również frustrację wynikającą z tego, że dziecko nie jest w stanie samodzielnie podjąć decyzji i gdy proponujemy dwie rzeczy to wyboru - ono wybiera trzecią. Zbyt duży wybór i niemożność podjęcia decyzji może być dla dziecka czymś obciążającym, dlatego też jeśli widzimy, że dziecku trudno jest się na coś zdecydować, możemy wtedy proponować gotowe rozwiązania.

JA SAM/A! 

Dzieci potrzebę autonomii wyrażają również przez to, w jaki sposób komunikują się z otoczeniem. Ja SAMA zjem śniadanie, ja SAM ubiorę skarpetki - chociaż nie mam jeszcze na tyle rozwiniętych zdolności, by tego samodzielnie dokonać, co jest przyczyną licznych frustracji. Dziecko rozwija swoje umiejętności poprzez doświadczanie, a to sprawia, że nieustannie konfrontują się ze swoimi granicami, uświadamiając sobie swoje ograniczenia i niepowodzenia. Nie są zdolne inaczej zakomunikować swojego rozczarowania i złości jak poprzez płacz, krzyk, gryzienie, szczypanie, bicie. Gdyby potrafiły wyrazić wszystko to co dzieje się z nimi słowami, niewątpliwie byłoby nam wszystkim łatwiej odnaleźć się w ten wspólnej rzeczywistości. Jednak to oczekiwania zupełnie niemożliwe do spełnienia.


JAK PRZETRWAĆ?

Nie lubię określenia tego etapu rozwojowego w życiu dziecka buntem. W ogóle nie lubię jak rodzice mówią, że ich dziecko się zbuntowało czy buntuje. Dlaczego? Słowo bunt znaczy przeciwstawiam się, działa, w opozycji do kogoś, kto ma nade mną pełną władzę i kontrolę. Określając dziecko jako buntownika przypisujemy mu złe intencje, a stąd już bliska droga do tego, byśmy uruchomili pewne przekonania i zaczęli myśleć o naszym dziecku w tej kategorii – jako o dziecku trudnym, wymagającym i niegrzecznym.  Takie myślenie nie jest wspierające – ani dla Was, ani dla Waszych dzieci. Taki sposób myślenia w trudnych dla dziecka momentach sprawia, że również w rodzicach wzrasta napięcie, pojawiają się różne emocje, ciężko jest w takich warunkach wspierać dziecko, a bardzo łatwo dołożyć napięcia, które i tak jest już wysokie. Myślę sobie, że warto być uważnym na to co i gdzie się mówi o dzieciach, mając z tyłu głowy szkodliwy wpływ powielanych mitów. 

Nasze przekonania mają wpływ na to, w jaki sposób myślimy o sytuacji w której się znajdujemy. Jeśli zmienimy perspektywę i spojrzymy na nasze dziecko, jak na człowieka, któremu też jest trudno, któremu jest równie ciężko podczas doświadczania wachlarza trudnych emocji, będziemy mieć większą gotowość na to, by wspierać go w tym procesie. Jeśli dostrzeżemy w zachowaniu dziecka dobre intencje, a także to, że dziecko stara się w tej sytuacji zadbać o coś ważnego dla siebie, być może będziemy mieć większą gotowość by podejść do tej sytuacji ze spokojem i zaciekawieniem. 

Rozwój dziecka. Uwalniająca może być również myśl o tym, że nie tylko nam jest trudno, a to dlatego, że pewne zachowania dzieci wynikają z ich rozwoju - po prostu. To informacja o dzieciach i o tym przez co one przechodzą a nie o nas - że nie daliśmy rady, że wchodzą na głowę, że zła matka. Patrząc na grupę dwulatków wiemy, że w tym okresie dążą one do autonomii i samodzielności. Jednocześnie pamiętajmy o tym, że istnieją różnice indywidualne i u każdego dziecka ten etap rozwoju może przebiegać inaczej, dlatego też nie porównujmy naszego dziecka z innymi dziećmi. 

Dzieci nie potrafią regulować swoich emocji. Nie są w stanie same się uspokoić. Potrzebują do tego nas dorosłych - spokojnych, uważnych, towarzyszących w trudzie doświadczania. Możesz wesprzeć swoje dziecko poprzez uprawomocnianie emocji, dawanie przestrzeni by wybrzmiały, bez oceny, bez interpretacji. To trudny rodzaj towarzyszenia, po którym rodzic często czuje się wykończony. Według teorii poznawczej nasze myśli, które są odzwierciedleniem tego w jaki sposób interpretujemy jakąś sytuację, wpływają na nasze emocje. Aby pomóc sobie i swojemu dziecku w powrocie do równowagi wspierające może być dostrzeżenie trudności i myśl - że naszemu dziecku również jest trudno, że to chwilowe i zaraz minie, nie będzie trwać wiecznie, że to informacja o dziecku, a nie działanie przeciwko nam. 

Wysłuchaj i zaakceptuj złość. Zauważona, uprawomocniona, dostrzeżona, wysłuchana trwa zdecydowanie krócej. Nie dolewaj oliwy do ognia, nie dodawaj napięcia - czyli nie rób wszystkiego tego, co może być obciążające - niektóre dzieci przeciąża bliski kontakt fizyczny, innym dokłada mówienie o tym co się dzieje. Wspierające mogą być krótkie komunikaty - słyszę, że Cię to złości, rozumiem twoją złość, zdenerwowałaś się bo chciałaś lody na obiad - wspierające, ale nie stosowane obligatoryjnie i sztucznie. Nie osądzaj, nie oceniaj, bądź tu i teraz. 

LITERATURA

Rozwój psychiczny dziecka od 0 do 10 lat Ilg Frances L, Bates Ames Louise, Baker Sidney, rok wydania 2018, wydawnictwo: GWP Gdańskie Wydawnictwo Psychologiczne

Próbowałam już wszystkiego Isabelle Filliozat



wtorek, 23 lipca 2019

Dlaczego ona nie ma skarpetek? O korzyściach chodzenia boso.

Brak skarpetek na nogach moich dzieci doprowadzał babcie do szału. Za każdym razem gdy byłam u nich z wizytą, martwiły się czy moim dzieciom nie jest za zimno, zastanawiały się czemu ma służyć ten brak skarpetek i bucików.  Nie ma co się dziwić starszemu pokoleniu - wiele młodych mam nie wyobraża sobie, żeby ich pociecha "chodziła" na bosaka. Skąd ten niepokój? Wiele ludzi obawia się chorób i brudu. Ale przecież to przez ręce jesteśmy w większej mierze narażeni na zachorowanie gdyż dotykamy nimi znacznie więcej rzeczy i jakoś nikt nie każe chodzić w rękawiczkach :) Zimne dłonie nie oznaczają, że za chwilę będziemy chorzy, dlaczego zimne stopy tak?

Ja jestem zwolenniczką wolnej, swobodnej stopy i w dzisiejszym poście będę próbowała przekonać Was do tego, że śpiochy z zakrytymi stopami, skarpetki i buciki nie są potrzebne waszym dzieciom - zwłaszcza tym najmniejszym, których stopa dopiero się kształtuje i rozwija. 

Rodzice często niepokoją się stopami swoich dzieci, co zmusza ich do konsultacji z lekarzem. Prawdą jest, że obserwuje się wzrost problemów w rozwoju dziecięcej stopy. Powodem takiego stanu rzeczy często jest niewydolność aparatu mięśniowo-więzadłowego stopy oraz deformacje i przeciążenia stóp, które wynikają ze zbyt wczesnego zakładania obuwia, źle dobranego obuwia oraz ze zbyt wczesnego obciążania nieprzygotowanych do tego stóp poprzez wczesną pionizację - skoczki, chodziki, pchacze - cuda XXI wieku, które przyspieszają rozwój dziecka i wpływają na niego negatywnie (więcej niebawem), chodzenie z dzieckiem za ręce, pod pachy, stawianie dziecka przy meblach, które samo tego nie robi.


Chodzenie boso jest lepsze nie tylko dla naszej stopy, ale jest również ważne dla rozwoju układu nerwowego, optymalnego rozwoju mózgu! Okazuje się, że stopy są najbardziej bogatymi w nerwy częściami ludzkiego ciała, co oznacza, że przyczyniają się do budowy szlaków neurologicznych w mózgu. 


Badania opublikowane w czasopiśmie podologicznym „The Foot” w 2007 roku sugerują, że obuwie może niekorzystnie wpływać na stopę. To dlatego, że stopy muszą dostosowywać się do kształtu i zwężeń obuwia. Im stopa jest młodsza tym większe ryzyko jej uszkodzeń. Wielu pediatrów twierdzi, że buty mogą być szkodliwe dla małej, rozwijającej się stopy. Stopy powinny mieć możliwość naturalnego rozwoju, buty i skarpetki mogą ograniczać ruchy stopy, negatywnie wpływać na naukę chodzenia, równowagę, rozwój sensoryczny i orientacje naszego ciała w przestrzeni (propriocepcja). 

Jak rozwija się stopa dziecka?

Zanim stopa osiągnie swoją dojrzałość musi się do tego przygotować. Stopa dziecka nie jest odpowiednikiem stopy dorosłego, początkowo składa się z tkanki chrzęstnej, dopiero z czasem kostnieje i zaczyna przypominać stopę dorosłego. Zanim dziecko nauczy się chodzić ćwiczy i testuje możliwości swoich stóp - kopie, odpycha się nimi od podłoża, chwyta stopy podczas leżenia na plecach, przygląda się im, wkłada je do buzi, przyciąga i odpycha, bawi się palcami. Pierwsze kroki dziecko zaczyna stawiać w okolicy 1 roku życia, to kiedy zacznie samodzielnie chodzić jest kwestią indywidualną i zależy od ścieżki rozwojowej konkretnego dziecka. Zacznie chodzić wtedy kiedy będzie gotowe. Niezmiernie ważne jest aby przez cały etap rozwoju stopa miała jak najwięcej możliwości ruchu, nie była krępowana przez skarpetki, rajstopy, śpiochy ze stopami, buty niechodki. STOPA ROZWIJA SIĘ OPTYMALNIE NA BOSO. Jest to niejako logiczne i naturalne. Skarpetka i but pełnią funkcję ochronną - przed skaleczeniem, zimnem, gdy mamy tylko możliwość pozwalajmy stopie na swobodę ;)


Korzyści płynące z chodzenia na boso

- hartowanie organizmu brodzenie w zimnej wodzi, po mokrej trawie, zimnych kamieniach - zmiana temperatury powierzchni po której poruszają się stopy dziecka wpływa na układ krwionośny. 

- lepsze czucie podłoża sprawia, że dziecko ma lepsze poczucie stabilności - noga w skarpecie się ślizga (nawet w tych z anty poślizgiem). Stopa może służyć do "chwytania podłogi" co wpływa na równowagę i aparat mięśniowo-więzadłowy. Chodzenie na boso wzmacnia nie tylko stopy , ale również całą kończynę dolną, wpływa na kontrolę całego ciała.

- naukowo udowodniono, że dzieci biegające boso rzadziej się przewracają, ponieważ lepiej wyczuwają pozycję ciała i lepiej chwytają równowagę.

- poznawanie różnych powierzchni - bosa stopa jest źródłem wielu doznań sensorycznych.


Kiedy i na jakie buty się zdecydować? O tym w następnym poście.

poniedziałek, 15 lipca 2019

Rozwój mowy dziecka w pierwszym roku życia.

Małe dziecko jest całością. Mówimy o psychoruchowym rozwoju, na który trzeba
całościowo oddziaływać wszystkimi jego zmysłami. Musi ono samo doświadczać, pobrudzić
się, aby wiedzieć co to znaczy, że coś jest brudne i brzydko pachnie. Musi (niestety)
przewrócić się, aby wiedzieć co to ból, musi posmakować, aby wiedziało, czy coś mu
smakuje bądź nie. Jeśli będzie wyręczane, nie będzie samodzielne. Jeśli nie będzie
samodzielne, może nie czuć potrzeby komunikacji werbalnej, bo po co, skoro rodzic bądź
inna najbliższa osoba i tak wie co mówi?

Ale to nasze dziecko pamiętajmy musi być zrozumiałe przez wszystkich z otoczenia. Musi
potrafić odnaleźć się w społeczeństwie, aby móc poznać innych, polubić, pokłócić się, pokochać…

Dziecko uczy się poprzez naśladownictwo. Gdy naśladuje powtarza nasz ruch, gest, dźwięk,
emocje. Poznaje świat wszystkimi zmysłami. 

Zatem mowy musimy się nauczyć!

Leon Kaczmarek wyróżnia cztery etapy rozwoju mowy dziecka:
1. Okres melodii.
2. Okres wyrazu.
3. Okres zdania.
4. Okres swoistej mowy dziecięcej.

W poniższym artykule zatrzymamy się na pierwszym etapie, czyli okresie melodii.
Etap ten trwa od urodzenia do pierwszego roku życia.
Miesięczne dziecko powinno zaczynać skupiać wzrok na twarzy rozmówcy. Tak! Już
miesięczne niemowlę zdobywa umiejętności! Jako dopełnienie tego zobaczycie uśmiech na
jego twarzy.
W drugim/trzecim miesiącu życia dziecko głuży, czyli zaczyna wytwarzać przypadkowe
dźwięki gardłowe, tylnojęzykowe. W głużeniu wyróżnia się samogłoski, spółgłoski, grupy
samogłoskowe i spółgłoskowe. Głużenie występuje również u dzieci głuchych. Taka forma
wokalizacji dzieci jest oznaką dobrego samopoczucia. 
W trzecim miesiącu życia dziecko zaczyna reagować mimiką na twarz dorosłego, choć
oczywiście może pojawić się to szybciej. Jest to bardzo ważna umiejętność, ponieważ reakcje
mimiczne w kontakcie z dorosłym to nic innego jak pierwsze komunikaty. Możemy zacząć
łączyć zabawy słuchowe i wzrokowe, żeby nauczyć dziecko posługiwania się mową. Dobrą
zabawą jest podejście i oddalenie od łóżeczka, gdzie leży dziecko, wołając je. Następnie
wyjście do drugiego pomieszczenia również wołając dziecko i spowrotem podejście do
łóżeczka mówiąc do dziecka po imieniu.
Około piątego/szóstego miesiąca życia głużenie przekształca się w gaworzenie. Jest to
zamierzone powstawanie dźwięków wydawanych przez dziecko zasłyszanych z otoczenia,
dziecko bawi się nimi.

Jest to duży krok na drodze rozwoju mowy. Gaworzenie dostarcza dziecku nowych wrażeń
słuchowych, dzięki którym przekonuje się, że odpowiednie ułożenie narządów mowy
powoduje wydawanie odpowiednich dźwięków.
W okolicy dziewiątego miesiąca następuje faza naśladowania i powtarzania dźwięków (tzw.
echolalii), a pod koniec pierwszego roku życia dziecko powtarza pierwsze słowa ze
zrozumieniem, np. mama, tata, baba, da, pa. Powinno też prawidłowo wymawiać wszystkie
samogłoski ustne (A O U E I Y) oraz kilka spółgłosek (P B M T D N).

Umiejętności poznawcze, które pojawiają się w pierwszym roku życia to baza, na
której dziecko zbuduje system komunikacji z innymi ludźmi. Dr Machoś do bazowych
umiejętności zalicza:
- budowanie kontaktu wzrokowego,
- wodzenie wzrokiem za przedmiotem,
- uwaga słuchowa,
- używanie gestu wskazywania palcem,
- praca ręki,
- naśladowanie,
- imitacja dźwięków prymarnych,
- rozumienie pojęcia „taki sam”,
- rozumienie pojęcia „ja” (reakcja na imię),
- pamięć ruchowa, słuchowa i wzrokowa.

Mowa jest ruchem aparatu artykulacyjno-fonacyjno-oddechowego, tak samo jak i
każdej innej części ciała, więc bez oddziaływań motoryki dużej i małej, dziecku ciężko jest ją
opanować. „U niemowląt występuje łączność motoryki z rozwojem psychicznym oraz
bezpośrednia zależność między nimi – sprawność ruchowa uzyskana pod koniec 1. roku życia
jest ściśle sprzężona z koordynacją wzrokowo-ruchową, a rozwój mowy i kontaktów
społecznych warunkują się wzajemnie poprzez motywację do porozumiewania się z
otoczeniem”.

Warto tu zadbać o jak najczęstsze układanie niemowlaka na brzuchu (na twardym podłożu,
np. na macie, piance, nie na łóżku czy materacu).
Podczas leżenia na brzuchu – połóż się i Ty drogi rodzicu naprzeciwko dziecka, tak aby miało
możliwość obserwowania Twojej twarzy, mów do niego spokojnie, łagodnie, zmieniaj
mimikę, rób śmieszne miny. Pamiętaj kontakt wzrokowy jest jedną z bazowych umiejętności
w nadawaniu mowy przez dziecko. Gdy dziecko patrzy, uczy się mówić, zapamiętując układ
narządów artykulacyjnych. Zacznij od opowiadania tego co się wokół Was dzieje. Mów o
rzeczach i zjawiskach, na które aktualnie dziecko patrzy. Takie zachowania sprzyjają
wzbogacaniu słownictwa oraz rozumieniu poleceń. Podczas codziennych czynności
pielęgnacyjnych wpleć krótką piosenkę, rymowankę, może być coś co sam/sama pamiętasz z
dzieciństwa.

Przykładowe ćwiczenia w następnym poście!

mgr Dominika Czachorowska

LogoSłowo – gabinet logopedyczny



Bibliografia:
 Jagoda Cieszyńska, Marta Korendo – Wczesna interwencja terapeutyczna. Stymulacja
rozwoju dziecka od noworodka do 6. roku życia,
 Jagoda Cieszyńska – Słuch - Neurologiczne podstawy rozwoju poznawczego,
Agata Dębicka-Cieszyńska, Jagoda Cieszyńska - Stymulacja rozwoju funkcji poznawczych w
wieku niemowlęcym,
 Marzena Machoś – Diagnoza bazowych umiejętności komunikacyjnych. Karty obserwacji,
Leon Kaczmarek – Kształtowanie się mowy dziecka, redakcja Anna Bujnowska, Bożena Sidor – Piekarska - Wczesne wspomaganie rozwoju
dziecka w teorii i praktyce.


poniedziałek, 8 lipca 2019

Bagaż podręczny - co spakować i wziąć ze sobą na pokład samolotu gdy podróżujesz z dziećmi.


Za nami pierwsza zagraniczna podróż. Zdecydowaliśmy się na zakupienie wycieczki z biura turystycznego i podróż samolotem. Była to decyzja przemyślana, jednak jak się później okazało destynacja nie do końca trafiona, ze względu na temperaturę. Było zdecydowanie zbyt gorąco by odkrywać wyspę, zwłaszcza, że do tych najpiękniejszych miejsc ciężko się dostać z tak małymi dziećmi.
W związku z naszym wyjazdem pojawiło się wiele pytań o to, jak się do takiej podróży przygotować - głównie co i dlaczego zabrać ze sobą na pokład samolotu. Jeśli chodzi o przygotowanie się do podróży moim zdaniem najważniejsze jest odpowiednie spakowanie bagażu podręcznego i skompletowanie apteczki (bagaż rejestrowany) i właśnie o tym dzisiaj chcę Wam napisać.

Tuż przed podróżą  zdecydowałam się na zakup plecaka. Chciałam aby zarówno w podróży jak i na miejscu było mi przede wszystkim wygodnie, abym miała dwie ręce wolne. Mała torebka nie pomieści wszystkiego tego, czego potrzebujecie zabrać na pokład, a gdy podróżujecie z dwójką dzieci może się okazać, że i jeden plecak to za mało. Do samolotu weszliśmy z dwoma plecakami – jeden był mój, drugi Jasia. Jaś w swoim plecaku miał przekąski i książeczki.
Z myślą o wyjeździe zakupiłam plecak La Millou, uważam, że jest świetny i zasługuje na oddzielny wpis ;) 



Do plecaka spakowałam:

- Dokumenty tożsamości - tłumaczyć nie trzeba ; ) Dobrze jak będą w jednym miejscu, razem z kartami pokładowymi – wtedy tylko rach ciach wyjmujecie. Ja dokumenty miałam w saszetce.

- Komplet ubrań na przebranie dla dzieci – w razie wpadki podczas jedzenia, korzystania z toalety – dobrze, że o tym pomyślałam, bo Jan oblał się wodą i koniecznie chciał zmienić spodnie.
- Koszulka dla mnie na przebranie – gdyby to mnie któreś z dzieci postanowiło oblać, osikać tudzież zwrócić treść pokarmową żołądka.
- Bluzy dla dzieci – w samolocie lubią dowalić klimatyzacją. Podczas podróży na Zante było w porządku, natomiast w drodze powrotnej było tak zimno, że żałowałam, że i dla siebie nie spakowałam czegoś na długi rękaw.
- Otulacz/koc i poduszka – gdybyście mieli to szczęście i Wasze dziecko zaśnie ;)
- Pampersy – spakowałam 8 sztuk
- Mokre chusteczki
- Pieluchy tetrowe/flanelowe/bambusowe/muślinowe – jeśli używacie – ja nie używam więc nie brałam.
- Chusteczki do rąk i do buzi
- Słoiki z jedzeniem dla Poli i potrzebne gadżety – łyżeczka i śliniak
- Zatyczki do uszu – żart : )
- Puste bidony – gdy przechodzicie przez strefę nie możecie wnosić własnych butelek z napojami. Możecie je kupić dopiero po przejściu przez bramki.
- Leki – ja tak na wszelki wypadek spakowałam lek antyhistaminowy
- Gry podróżne i książeczki dla 3 latka – tu będzie oddzielny wpis  - nie mamy tego dużo, ale coś tam mogę Wam polecić.
- Książka dla mamy – żyłam nadzieją, że chociaż ją wyjmę – nie udało się haha
- Żelki dla Jasia – na start i lądowanie

Uważam, że ta lista Wam wystarczy aby komfortowo przeżyć podróż :D 




Moim zdaniem ważne jest również by odpowiednio wyposażyć apteczkę. Spakowałam:

- lek przeciwbólowy/przeciwzapalny/przeciwgorączkowy (+)
- lek antyhistaminowy w kroplach dla dzieci
- lek antyhistaminowy dla dorosłych (+)
- leki na chorobę lokomocyjną – u nas nie ma problemu więc nie brałam
- nasivin (+)
- fenistil żel
- tantum verde (+)
- żel na ząbkowanie
- elektrolity
- środek odkażający (+)
- sól fizjologiczna / woda w ampułkach (+)
- plastry (+)
- SOS po opalaniu (+++)
- kremy z filtrem 50 (+)
- termometr (+)
- środki od komarów - na naszej wyspie nie było ich dużo, ale się trafiały.

Oczywiście wszystko możecie kupić na miejscu, my w aptece zaopatrzyliśmy się w antybiotyk – nystatynę. Ale ja jestem zdania, że gdy podróżujemy z dziećmi warto mieć wszystko pod ręką. Plusik w nawiasie oznacza, że dany produkt wykorzystaliśmy. SOS po opalaniu, lek przeciwgorączkowy i antyhistaminowy przydały się mojemu mężowi. Ja obtarłam tylko stopy i zużyłam cały zapas plasterków w Kubusia Puchatka, czego Jan długo nie mógł mi wybaczyć.
Mam nadzieję, że niczego nie zapomniałam. Dajcie znać co jeszcze dodalibyście do mojej listy.

piątek, 5 lipca 2019

Wypalenie rodzicielskie.



Dużo mówi się wypaleniu zawodowym. Światowa Organizacja Zdrowia uwzględniła je w Międzynarodowej Identyfikacji Chorób (ICD), która zacznie obowiązywać w 2022 roku. O wypaleniu zawodowym wiemy od lat, przeprowadzono wiele badań potwierdzających skalę jego występowania.
Ja dzisiaj chcę napisać nie o wypaleniu zawodowym, ale o wypaleniu rodzicielskim – bo być może nie wiecie, ale występuje ono stosunkowo często (może dotyczyć od 2 do 12% populacji) Rodzicie wielokrotnie doświadczają wypalenia, jednak nie zawsze zdają sobie z tego sprawę, a co za tym idzie, nie są w stanie uchronić się przed jego ponownym wystąpieniem.
Wypalenie jest jedną z największych i najpoważniejszych przeszkód, która stoi przed rodzicami, a zwłaszcza przed matkami, które opiekę po urodzeniu dziecka pełnią przez 24 godziny. Pokonanie i zapobieganie wystąpienia wypalenia, determinuje osiągnięcie sukcesu rodzicielskiego i satysfakcji z bycia rodzicem. Jeśli jednak zdarzy się tak, że się mu poddamy, staniemy się jego ofiarami, będziemy mieć problem z wydostania się z  tej pułapki - życie nasze i naszej rodziny może być bardzo ciężkie.

CZYM JEST WYPALENIE RODZICIELSKIE?

Gdy dowiadujemy się o tym, że zostaniemy rodzicami mamy same miłe myśli w głowie. Oczyma wyobraźni widzimy słodkiego, roześmianego bobaska, czujemy ten charakterystyczny dzidziusiowi zapach, obiecujemy sobie, że będziemy mieć mnóstwo czasu na zabawę, nie zabraknie go również na domowe obowiązki, bo przecież „siedzenie” w domu to czysta przyjemność. Rzeczywistość dość szybko weryfikuje nasze oczekiwania. I bywa przy tym brutalna, bo codzienność okazuje się czasami trudna, ciężka, samotna, smutna i wysysająca wszelkie pokłady energii.
Wypalenie rodzicielskie jest stanem, w którym zaczynamy czuć się przytłoczeni, brakuje nam zasobów aby sprostać kolejnym żądaniom, które wymagają naszego zaangażowania, czasu, całej naszej obecności – psychicznej, fizycznej i emocjonalnej. Towarzyszy mu nieefektywność, wyczerpanie psychofizyczne, problemy emocjonalne. Relacja rodzic – dziecko dość długo jest relacją jednostronną i opiera się ona na tym, że jesteśmy ciągle w roli osoby dającej – nie otrzymującej nic w zamian. Jest to bardzo przeciążające, trudne i wyczerpujące. Bo my również potrzebujemy by ktoś się nami zaopiekował. Uczucia, które towarzyszą osobom doświadczającym wypalenia nie są miłe – czują się przytłoczone, smutne, przygnębione, sfrustrowane, wyczerpane, zmęczone, reagują złością, mają problemy z łaknieniem (wzmożone lub obniżone), problemy ze snem (nadmierna senność lub trudności w zasypianiu), problemy z napędem i motywacją. Wpływa to negatywnie nie tylko na osobę doświadczającą trudności, ale również na całą rodzinę, na wzajemne relacje, życie zawodowe i towarzyskie.

PRZYCZYNY WYPALENIA

Aby móc znaleźć rozwiązanie problemu, w pierwszej kolejności należy zastanowić się co leży u jego źródła, a więc znaleźć przyczynę. A tych może być kilka:

 NIEZASPOKOJONE POTRZEBY

Gdy rozmawiamy o rodzicielstwie często przewijającym się słowem są potrzeby - zarówno rodzicielskie jak i dziecięce. Dzieci nie są w stanie samodzielnie zaspokajać swoich potrzeb, dlatego naszym zadaniem jest trafne rozpoznanie i ich zaspokojenie. Opiekunowie, którzy są wrażliwi na potrzeby dzieci, wychodzą im naprzeciw, starają się być w gotowości i nieustannie reagować na dziecięce sygnały – co bywa zadaniem trudnym i wyczerpującym - często zapominają o swoich własnych potrzebach. Z czasem staje się to przyczyną frustracji, rozdrażnienia, przygnębienia – w zależności od tego, która z potrzeb nie jest zaspokojona. Blog Ojciec w swojej książce pisze o zbiorniczku potrzeb, który ma każdy człowiek. Im zbiorniki są pełniejsze, tym jesteśmy szczęśliwsi i bardziej spełnieni, natomiast gdy widać w nich dno czujemy się źle. Najważniejsze i warte zapamiętania jest to, że kiedy „jedziemy” na oparach, wykorzystujemy rezerwy, jesteśmy zestresowani i źli to nie będziemy w stanie odpowiednio zaopiekować się dzieckiem i wyjść na przeciw jego potrzebom. Dbanie o siebie to nie egoizm! Jest ono niezbędne dla dobrego samopoczucia i szczęścia całej rodziny.

ZBYT DUŻE OBCIĄŻENIE

„Potrzebna cała wioska, by wychować jedno dziecko”.  Jednakże w naszej kulturze oczekuje się od kobiet, że wszystko będą robiły same. Słyszy się również głosy, że gdy kobieta prosi o pomoc to znaczy, że sobie nie radzi. Bojąc się negatywnej oceny, kobiety często zaciskają zęby i zmagają się z brakiem snu, omijaniem posiłków, obowiązkami domowymi, opieką nad dzieckiem. Bardzo łatwo w takiej sytuacji o wypalenie. Krzywdzący jest również obraz rodziny, w której to ojciec dawca chleba zarabia na rodzinę i na tym kończy się jego udział, natomiast mama „siedząca” w domu z dziećmi to wypoczywa na urlopie macierzyńskim. Do tego warto wspomnieć o tym, że mama „siedząca” w domu ma zadbać o to, by dom był zawsze wysprzątany, pranie zrobione na czas, w garnkach czekał gorący obiad, dzieci wybawione, zadowolone i zaopiekowane. Dobrze jeśli zrobi sobie przerwę w tym siedzeniu i wyjdzie z dzieckiem na spacer robiąc przy tym zakupy na kilka dni. Oczywiście warto pamiętać o tym, by była zadbana i uśmiechnięta. Wszak nie ma żadnych powodów by czuć się sfrustrowana, zmęczona, zaniedbana, samotna.
Oczywiście nie w każdej rodzinie tak jest. Prawdopodobnie w większości opieka rozkłada się na dwoje rodziców, zaangażowane są również babcie. Warto to wykorzystać i znaleźć przestrzeń dla siebie. Proszenie o pomoc to nie oznaka słabości, a dziecko do harmonijnego rozwoju potrzebuje również innych ludzi w otoczeniu.

  ZAMARTWIANIE SIĘ

Jako rodzicie mamy wiele potencjalnych powodów do zamartwiania się. Zanim urodzi się dziecko zastanawiamy się czy sprawdzimy się w roli matki, jaką powinniśmy być matką? Internet i ciocia dobra rada nie pomagają. Dochodzi do tego, że przestajemy ufać swojej intuicji i zaczynamy wprowadzać w życie szereg zasad, które nie koniecznie muszą sprawdzać się w naszej rodzinie. Bo to co sprawdza się u Kowalskiego, wcale nie musi odpowiadać Nowakowskiemu. Bo najlepsza strategia to taka, która służy danej rodzinie. Martwimy się o dziecko, martwimy się o relacje z mężem, martwimy się o to, że bałagan w mieszkaniu, martwimy się o to, że już nie schudniemy, martwimy się o szereg różnych rzeczy, a lęk który temu towarzyszy jest mniej lub bardziej nasilony. Matki spędzają całe dnie myśląc o swoim dziecku, nie przestają nawet gdy jest ono pod dobrą opieką babci czy niani. Z wiekiem lista zmartwień się wydłuża i to może być naprawdę wyczerpujące! Moim pacjentom w takiej sytuacji podsuwam pewne ćwiczenie zwane drzewem decyzyjności. Jak przestać się zamartwiać?


NIESPEŁNIONE OCZEKIWANIA

Dla matki każdy dzień jest dniem niespełnionych oczekiwań. Możesz zaplanować jedno, życie zweryfikuje Twoje plany. Frustrujące bywa to, gdy zaplanujesz, że tego dnia wysprzątasz cały dom, a Twoje dziecko ma dzisiaj gorszy dzień – nie chce spać, potrzebuje Ciebie i Twoich rąk. Zlew straszy, do podłogi w kuchni możesz się przykleić a i obiad się sam nie zrobi. Zaczynasz mieć poczucie utraty kontroli – to się zdarza i nie jest przyjemne.



JAK ‘’WALCZYĆ’’ Z WYPALENIEM
ZADBAJ O SIEBIE

Nie pozwól by prace domowe i inne sprawy do załatwienia pozbawiały Cie odpoczynku

Znajdź czas na relaks i odpoczynek

Nie bój się prosić o pomoc

Wykonuj ćwiczenia oddechowe i rozluźniające – zwłaszcza wtedy gdy czujesz, że Twoje ciało jest spięte

Pij dużo wody

Zacznij się zdrowo i regularnie odżywiać

Dowiedz się dlaczego opieka nad dzieckiem nie sprawia Ci przyjemności

Wsłuchaj się w swoje ciało

Aby uwolnić się od zmartwień rozmawiaj z doświadczonymi mamami

Otocz się przyjaciółmi, którzy dadzą Ci wsparcie

Nie porównuj siebie z innymi mamami a swoich dzieci z innymi dziećmi

Nie oceniaj siebie przez pryzmat innych mam

Nie oceniaj innych

JAK ZATROSZCZYĆ SIĘ O SIEBIE?

Stwórz listę pomysłów, które pozwolą Ci zatroszczyć się o siebie. Matki, które przez całe dnie skupione są na tym, by opiekować się dzieckiem nie potrafią pomyśleć chociażby o jednej rzeczy, którą w ciągu dnia mogłyby zrobić dla siebie. Brakuje tego kogoś, kto mógłby zatroszczyć się o nią. Czasami głośno o tym mówią, krzyczą i wołają o pomoc, która jednak nie nadchodzi…wynika to główne z braku zrozumienia i przekonania, że podczas tego „siedzenia” w domu to na pewno ma czas dla siebie, na swoje przyjemności czy też odpoczynek. Każda mama potrzebować będzie czegoś innego, jednak warto pamiętać o tym, by codziennie dolewać benzyny do emocjonalnego baku.  Nie pozwól by Twoje zasoby całkowicie się wyczerpały. Bardzo ważne jest znalezienie tej przestrzeni tylko dla siebie. Nikt Wam nie powie jak to zrobić, musicie sami znaleźć sposób, ale jedno jest pewne – nie bójcie się prosić o pomoc i mówić o Waszych potrzebach. Sprawienie sobie przyjemności poprzez troskę o siebie jest również jednym z najważniejszych sposobów na zamartwianie się. Musisz wziąć odpowiedzialność za swoje życie i zrozumieć, że jedyną osobą która może Cię uszczęśliwić jesteś Ty sama. Otaczaj się pozytywnymi ludźmi, którzy dadzą Ci wsparcie,  zapraszaj do swojego życia tych, na których wiesz, że będziesz mogła liczyć. Oszczędź sobie niekorzystnie wpływających na Ciebie relacji, odetnij się od osób, które Cię irytują, denerwują, ich sposób bycia sprawia, że robi Ci się nie dobrze, nie podtrzymuj relacji, które Ci szkodzą.


JAK NIE DOPUŚCIĆ DO WYPALENIA

Codziennie rano rób plan dnia w którym uwzględnisz małe przyjemności. Zapisuj w nim aktywności, które sprawią, że poczujesz się lepiej, które przyniosą Ci spokój. Ważne jest również nazwanie niespełnionych oczekiwań i zaakceptowanie takiej sytuacji. Tylko w ten sposób będziesz w stanie się ich pozbyć. Żal nie jest zdrowym uczuciem, a rozpamiętywanie i zamartwianie nie są służącą Ci strategią. Aby całkowicie uniknąć wypalenia musisz być gotowa na wprowadzenie zmian w swoim życiu. Poza planowaniem i wsparciem społecznym ważna jest również zmiana myślenia. Pamiętaj, że dbanie o siebie to nie egoizm – to inwestycja w fizyczny i emocjonalny rozwój dziecka. Nie bez powodu mówi się, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko. Głośno mów o swoich uczuciach i potrzebach, nie możesz zakładać, że ktoś wie jak się czujesz. Wiele problemów można by rozwiązać szybciej, gdyby ludzie ze sobą rozmawiali. Tłumienie w sobie trudnych emocji takich jak złość, smutek i żal nie sprawią, że problem zniknie. Emocje te wyjdą na wierzch – prędzej czy później.

Co dzisiaj zrobisz dla siebie?

Jestem na Instagramie 


źródło: Księga wymagającego dziecka, William Sears, Martha Sears